(Tekst przygotowywany dla potrzeb jednego z konkursów )
Dlaczego tam? Odpowiedź jest dosyć prosta. W dobie otwartych granic, tanich linii lotniczych, powszechnej komercjalizacji także turystyki, niewiele jest już takich miejsc w Europie gdzie aby dojechać, które aby zobaczyć trzeba się nieco postarać. Takimi miejscami są np. Albania, Białoruś, Ukraina, Mołdawia no i Rosja.

Kaliningrad, Plac Zwycięstwa fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

W Kaliningradzie baza hotelowa jest więcej niż skromna, informacji o Obwodzie jest niewiele nawet we „wszechwiedzącym” internecie, potrzeba paszportu i wizy, dobrze jest znać chociażby podstawy języka rosyjskiego , ponieważ wszystko pisane jest cyrylicą, a prawie nikt w innym języku nie rozmawia. To wszystko sprawia , że wyprawa do tej rosyjskiej eksklawy sama w sobie jest już wielką przygodą.

Czytając przed kupnem recenzję książki Adama Hlebowicza – trójmiejskiego dziennikarza i podróżnika ,  pt. ”Kaliningrad bez wizy”  natrafiłem na takie o to zdanie: „jeszcze kilka lat temu odległość pomiędzy obydwoma miastami  [Gdańskiem i Kaliningradem- przyp. autora] należało liczyć raczej w latach świetlnych niż kilometrach, zaś ich mieszkańców łączyła jedynie trajektoria lotu pocisków balistycznych RSD-10 Pionier, przenoszących głowice nuklearne. Na szczęście czasy się zmieniły. Kto chce poznać Rosję niech zacznie od Kaliningradu”. idąc tą radą postanowiłem zacząć poznawać Rosję od jej najdalej na zachód wysuniętego przyczółka.

Dzień 1

Wyjazd do Kaliningradu

Wstaję wcześnie rano, autobus z gdańskiego dworca PKS mam o szóstej, do dworca spory kawałek więc z domu wychodzę przed piątą.

Kilkadziesiąt minut jazdy komunikacją miejską i melduję się na dworcu. Autobus rosyjskiej linii Kenig Avto już stoi na swoim stanowisku. Płacę 500 rubli (ok 50 zł), plecak zdaję do bagażnika i zajmuję miejsce. Autobus jest nowoczesny, klimatyzowany, ze mną kilkunastu innych pasażerów, głównie Rosjan czeka na odjazd. Ruszamy punktualnie , droga zajmie nieco ponad 3 godziny. Mijamy Elbląg, wjeżdżamy na dawną „Berlinkę” drogę zbudowaną w latach 30-ych .

Droga to wiodła z Berlina przez Prusy Wschodnie do Konigsberga. Zbudowana była z płyt betonowych, piękna szeroka droga pozwalała ówczesnym władcom tych terenów na szybkie i sprawne przemieszczanie się po III Rzeszy. Oryginalny jej wygląd można jeszcze zobaczyć na odcinku pomiędzy Starogardem Gdańskim a Chojnicami, gdzie  czas się jakby zatrzymał, choć w ostatnich latach znaczna część płyt zniknęła pod asfaltowym dywanikiem.  Autobus powili mija zjazd na Braniewo, stąd do przejścia granicznego w Grzechotkach już tylko 10 kilometrów.

Na przejściu królują passaty zwane przez Rosjan "bienzinowczikami" fot. Michał Fludra/ fludra.info dla Demotix Images

Dojeżdżamy do przejścia Mamonowo II – Grzechotki. Kolejka ogromna. Większość aut oczekujących na wjazd do Rosji to wysłużone Volkswageny Passaty, kierowane przez tzw. mrówki trudniące się przywozem rosyjskiego paliwa w 100 litrowych zbiornikach tych samochodów. Rożnica w cenie paliwa jest prawie dwukrotna (w Obwodzie litr kosztuje ok 3 złote). Na przejazd czeka się nawet 3 godziny. Na szczęście rejsowe autobusy odprawiane są poza kolejnością. Odprawa trwa nieco ponad pół godziny, od rosyjskich pograniczników otrzymuję kartę migracyjną , której muszę pilnować jak oka w głowie, gdyż trzeba ją zdać opuszczając Rosję.

Barszcz Sonowskiego , ta niezwykle toksyczna roślina rośnie tu sobie w najlepsze. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

 

Ruszamy dalej, droga wbrew obiegowym opiniom jest w bardzo dobrym stanie, równa, prosta , gładka jak stół. Krajobraz za oknem trochę monotonny – pola, a właściwie nieużytki po horyzont. Co ciekawe przy drodze co rusz wielkie skupiska Barszczu Sosnowskiego – bardzo toksycznej rośliny, nazywanej to „zemstą Stalina”. Barszcz hodowany by w latach 50 i 60 jako roślina pastewna, jednak wysoka toksyczność i problemu ze zbiorem spowodowały że w większości krajów byłego bloku wschodniego zarzucono pomysł uprawy tej rośliny, a skupiska jej zaczęto tępić wszelkimi środkami. Tutaj rośnie sobie w najlepsze, ogromne wysokie na 2-3 metry rośliny z wielkimi białymi kwiatami stoją dumnie po obu stronach drogi.

Centrum kaliningradu, Prospekt Zwycięstwa. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

 

Po kilkudziesięciu minutach wjeżdżamy do Kaliningradu. Z daleka widać już ogromne blokowiska, przypominające nieco gdańską Zaspę, czy Przymorze. Jedziemy szerokim trzypasmowym Prospektem Lenina i zatrzymujemy się w końcu przy dworcu kolejowym.

Kaliningrad to nowoczesna ruchliwa metropolia. fot. michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

 

Po wyjściu z autobusu dopada mnie dziwne wrażenie, gdyby zamienić napisy, znaki, reklamy pisane cyrylicą na alfabet łaciński, miałbym wielką trudność aby powiedzieć w którym ZACHODNIO EUROPEJSKIM mieście jestem. Piękne ulice, nowoczesne centra handlowe, w oddali dwa łuki McDonaldsa, nowoczesne i drogie samochody, ogrom ludzi na ulicach.

Kaliningrad to nowoczesne, europejskie miasto, zupełnie odmienne od tego co krąży w obiegowej opinii i zupełnie inne niż je sobie wyobrażałem.

Po lekkim śniadaniu w niewielkiej restauracyjce w jednym z centrów handlowych łapię marszrutkę na osiedle Selma gdzie będę dzisiaj nocował.

Resztę dnia spędzam „błąkając się” po ulicach osiedla, zaglądam na pobliskie targowisko, gdzie można kupić wszystko – od warzyw i mięsa sprzedawanego wprost z samochodów bez jakichkolwiek norm sanitarnych ,po ubrania i telefony komórkowe.

Mecz rosyjskiej "sbornej" w siatkówkę trzeba obejrzeć. fot. michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Wieczorem na pobliskiej hali sportowej Jantarnyj mecz siatkówki reprezentacji Rosji – to trzeba zobaczyć i sfotografować.

Warto dodać kilka słów o cenach – są stosunkowo wysokie, prawie wszystko jest droższe o ok 30 % od cen w Polsce, żywność , artykuły pierwszej potrzeby, leki. Wysokie ceny mają także hotele i kwatery, oferta noclegowa jest bardzo uboga a koszty są znacznie wyższe niż np w Gdańsku. Za „jedynkę” w podrzędnym hoteliku czy pensjonacie zapłacimy ok 200 zł.

Tańsze jest tylko paliwo i papierosy – niestety ani jedno ani drugie nie jest mi podczas tej podróży do niczego potrzebne :)

Dzień 2

Wstaję dosyć późno, w końcu mam urlop i odpocząć też trzeba.

Marszrutką dojedziemy wszędzie. fot Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Marszrutką dojedziemy wszędzie.

Dzisiejszy dzień chcę poświęcić na zwiedzenie Muzeum Oceanu Światowego.  Marszrutką – to najpopularniejszy środek transportu na wschodzie, są to przeważnie wysłużone już nieco mikrobusy , głównie Mercedesy , ale też nie brak rodzimej produkcji jak Gazzella, Zazy, Gazy i inne – udaję się nad Pregołę. Rzeka Pregoła przecina Kaliningrad w poprzek, wpadając do Zalewu Wiślanego. Muzeum Światowego Oceanu zlokalizowane jest właśnie nad rzeką, a właściwie po części także i na samej rzece.

Na Pregole zacumowane są 3 historyczne statki, a właściwie 2 statki i okręt, udostępnione do zwiedzania.

`warto zwiedzić sowiecką łódź podwodną. fot. Michał Fludra/fludra.info dla Demotix Images

Warto zwiedzić sowiecką łódź podwodną.

Pierwszy okręt to radziecka łódź podwodna o symbolu B-413, można wszędzie wejść, wszystkiego dotknąć, wyjrzeć przez peryskop, posłuchać opowieści przewodnika o tym jak się żyło na takiej łodzi podczas zimnowojennej zawieruchy, można oczywiście także wszystko sfotografować. Wrażenia niezapomniane.

Po ponad godzinnym zwiedzaniu łodzi podwodnej następny w kolejce jest statek badawczy Witeź. Statek ten uczestniczył w wielu badaniach oceanicznych, między innymi najgłębszego miejsca na ziemi – Rowu Mariańskiego.

Statek badawczy Witeź badał m,in. Rów Mariański fot. Michał Fludra/fludra.info dla Demotix Images

Statek badawczy Witeź badał m,in. Rów Mariański

Za nim stoi prawdziwe cudo – statek do badań kosmosu. „Kosmonauta Wiktor Pacajew” jest to jednostka  należąca do Państwowej instytucji „Roskosmos” wyposażona w wielkie anteny satelitarne, służyła do badań kosmicznych, komunikacji z satelitami i legendarną stacją orbitalną „MIR” Obecnie wykorzystywana jest między innymi do komunikacji z Międzynarodową Stacją Kosmiczną.

Kosmonauta Wiktor Pacajew do dzisiaj służy do komunikacji z Międzynarodową Stacją Kosmiczną. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Kosmonauta Wiktor Pacajew do dzisiaj służy do komunikacji z Międzynarodową Stacją Kosmiczną.

Wielu odwiedzających potrafi godzinami obserwować swoisty taniec potężnych anten satelitarnych , które co jakiś czas zmieniają swoją pozycję nawiązując łączność z odległymi o tysiące kilometrów obiektami na okołoziemskiej orbicie.

Muzeum to także piękne akwarium z setkami egzotycznych ryb i innych morskich stworzeń, oraz ekspozycja pokazująca historię radzieckich a później rosyjskich badań oceanicznych, rybołówstwa i wszystkiego co związane z morzem .

Naprawdę warto tu przyjechać i poświęcić cały dzień na poznanie tego miejsca. Koszt zwiedzania to ok 25 złotych (250 rubli) , możliwość fotografowania jest dodatkowo płatna w kwocie ok 5 zł (50 rubli) Warto dopłacić !

Dzień 3

W tym miejscu na skrzyżowaniu przed hotelem "Kaliningrad" stał kiedyś dom Immanuela kanta. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

W tym miejscu na skrzyżowaniu przed obecnym hotelem „Kaliningrad” stał kiedyś dom Immanuela Kanta.

Kolejny dzień w Kaliningradzie poświęcam na poszukiwanie śladów historii. Zarówno tej Pruskiej jak i późniejszej Radzieckiej. Zwiedzać miasto można na wiele sposobów, ja wybieram się pieszo, zamierzam odwiedzić grób najsłynniejszego mieszkańca Koenigsberga Immanuela Kanta, a następnie podążyć szlakiem niezliczonej liczby pomników czasu socrealizmu.

Immanuel Kant urodził się w Konigsberu i nigdy nie wyjechał  stąd choćby na jeden dzień. Ten słynny filozof był związany z Królewcem od narodzin aż do końca swoich dni. Miał ustaloną trasę którą codziennie spacerował, mówi się , że wg jego spacerów można było regulować zegarki.

Grobowiec Immanuela Kanta znajduje się na wyspie imienia Kanta oczywiście. Na Ostrów Kanta wchodzi się przez najstarszy kaliningradzki most pochodzący z XIX wieku Most Miodowy.

Na wyspie czas się jakby zatrzymał , krajobraz niczym nie przypomina wielkomiejskiego zgiełku, monstrualnych blokowisk.

Znajdujemy tu park rzeźb , wśród których jest pomnik księcia Alberta i Juliusa Ruppa.  Jest tam  także najbardziej cenny zabytek Kaliningradu wspaniała gotycka katedra, która dzisiaj praktycznie nie pełni już roli sakralnej. Wewnątrz znajdują się co prawda dwie kaplice, ale główna nawa pełni teraz rolę sali koncertowej, a na trzech kondygnacjach lewej nawy utworzono muzeum słynnego filozofa. Do katedry dobudowano mauzoleum gdzie przeniesiono zwłoki Kanta, pochowane pierwotnie w samej katedrze.

Z wyspy udaję się na Prospekt Mira, wzdłuż tej ulicy znajdziemy wiele pamiątek po czasach socjalistycznych.

Pierwszą której nie sposób nie zauważyć , gdyż widać ją niemal z każdego miejsca w mieście jest „Dom Sowietów” . Monstrualna budowla powstała na fundamentach dawnego wyburzonego przez Sowietów zamku , co okazało się jej zgubą. Budowę rozpoczęto w latach 60-tych XX wieku i nigdy jej nie dokończono.

Dom sowietów stał się niechcący symbolem miasta. fot. michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Dom sowietów stał się niechcący symbolem miasta.

Wielki budynek miał być siedzibą komunistycznych władz Obwodu, jednak budowa ciągnęła się w nieskończoność, aż w końcu okazało się że posadowienie budynku na starych fundamentach i niestabilnym terenie spowodowało zapadanie się budowli i groźbę katastrofy budowlanej. Prace wstrzymano a budynek zaczął przez kilkadziesiąt lat straszyć pustymi wnękami okiennymi i tysiącami ton betonu. Kilka lat temu , po wizycie Prezydenta Putina budynek pomalowano na błękitny kolor i wstawiono okna, straszy teraz jakby trochę mniej, ale dalej nie ma pomysłu co z nim zrobić.

Jedni chcą wyburzyć , drudzy odbudować zamek krzyżacki jeszcze inni chcą aby pozostał na swoim miejscu jako pamiątka dawnych „lepszych” czasów.

Lenin wiecznie żywy... fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Lenin wiecznie żywy…

Idąc dalej napotykamy kolejny symbol minionej epoki – pomnik Włodzimierza Ilicza Lenina. Stoi dumnie, zamyślony, spogląda na miasto, obok fontanna i bawiące się dzieci , starsze małżeństwo siedzi na ławce i o czymś energicznie dyskutuje , w tle budynek teatru. Ruch na ulicy spory, nowoczesne samochody, kolorowo ubrani młodzi ludzie, pod pomnikiem przystanęła na chwilę nastolatka, pisze sms-a na swoim smartphonie, oparła się o wodza rewolucji, poprawiła sznurowanie buta, poszła dalej. A Lenin? Lenin wiecznie żywy chciało by się powiedzieć. Wrósł w ten krajobraz i będzie tak stał pewnie wiecznie.

Wracam bliżej centrum, przystaję na chwilę pod pomnikiem zdobywców kosmosu. Aż czterech radzieckich kosmonautów pochodziło z Kaliningradu, tu mają swoje miejsce, tu składa się kwiaty , tu odbywają się uroczystości im poświęcone. Wokół mnóstwo zieleni, sporo ludzi przysiada na ławkach aby odpocząć , spotkać się z przyjaciółmi, porozmawiać.

Zagaduję młodą parę, proszę o wskazanie drogi do innych pomników, z radością prowadzą mnie na ulicę Gwardijską, wzdłuż niej jest ich około dziesięciu, z dużym znawstwem własnego miasta  opowiadają o pomnikach i miejscach pamięci, podpowiadają co jeszcze warto zobaczyć w ich mieście.

Pomnik Radzieckich kosmonautów. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Pomnik Radzieckich kosmonautów.

Kiedy wspominam iż jestem z Gdańska, rozmowa schodzi na tematy bardziej przyziemne – ceny w sklepach, kolejki na granicy, proszą o wskazanie niedrogiego hotelu w Gdańsku, pytają o imprezy dla młodzieży, koncerty. Chcą studiować w Gdańsku, uczęszczają na kursy języka polskiego organizowane przez Polsko – Rosyjskie centrum Kultury w Kaliningradzie. Centrum prowadzone jest przez Polaka Tomasza Omańskiego, od 20 lat mieszkającego w Rosji. Wymieniamy się kontaktami.

Ruszam dalej chłonąć ten klimat, gdzie pamiątki czasów komunistycznych wtopiły się w nowoczesną europejską metropolię tak silnie, że bez nich trudno sobie to miasto wyobrazić.

Dzień 4

Weterani darzeni są wielkim szacunkiem. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Weterani darzeni są wielkim szacunkiem.

Zmieniam trochę swoje plany i zostaję w Kaliningradzie jeszcze jeden dzień. dzisiaj mają się odbyć państwowe uroczystości związane z obchodami rocznicy początku Drugiej Wojny Światowej. Rosjanie ten dzień obchodzą w czerwcu a Wojna nazywa się tutaj „Wielką Wojną Ojczyźnianą”.

Uderzyło mnie to w jaki sposób traktuje się tutaj weteranów wojny. Są oni darzeni wielkim szacunkiem i estymą. Niemal każdy ma w ten dzień naręcze kwiatów – czerwonych goździków i przekazuje go każdemu napotkanemu weteranowi.

Weterani z dumą prezentują medale i ordery. fot Michal Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Weterani z dumą prezentują medale i ordery.

Dzieci natomiast rysują własnoręcznie laurki które także wręczają weteranom.

Weterana Wojny Ojczyźnianej nie trudno jest nie zauważyć i odróżnić. Chodzą oni przeważnie w mundurach, lub odświętnych garniturach, a w obu klapach mają wpięte medale, czasem dziesiątki medali. Podziwiam ich krzepę, taki ubiór musi ważyć niemało.

Uroczystości pod pomnikiem "1200 poległych" fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Uroczystości pod pomnikiem „1200 poległych”

Uroczystości rozpoczynają się u stóp pomnika „1200 Poległych” upamiętniającego żołnierzy Armii czerwonej poległych w walkach w Prusach Wschodnich. Jest uroczysty apel, złożenie kwiatów i wieńców przez najwyższe władze obwodu , żołnierzy i weteranów,  także mieszkańców miasta.

Po uroczystościach pod pomnikiem uroczystości przenoszą się na Plac Zwycięstwa (Plaszczadź Pabiedy). Udajemy się tam zamkniętą dzisiaj dla ruchu samochodowego ulicą Gwardiejską.

Pochód z weteranami na czele idzie zamkniętą dla ruchu ulicą Gwardiejską. fot Michal Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Pochód z weteranami na czele idzie zamkniętą dla ruchu ulicą Gwardiejską.

Odległość jest niewielka więc wszyscy , także wiekowi już przecież weterani idą pieszo w radosnym pochodzie.

Sam Plac Zwycięstwa także robi wrażenie. Wielki centralnie położony plac, miejsce spotkań mieszkańców miasta. Są tu dwie malownicze fontanny, wysoka kolumna na której umieszczono właśnie z okazji dzisiejszego świątecznego dnia replikę najwyższego odznaczenia za II Wojnę Światową – Orderu Zwycięstwa.

Sobór Chrytusa Zbawiciela. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Sobór Chrytusa Zbawiciela.

Na około placu znajdziemy budynek merostwa, siedziby banków , dwa nowoczesne centra handlowe, oraz największą chyba atrakcję dla fotografujących architekturę – Sobór Chrystusa Zbawiciela. Ta ogromna prawosławna świątynia góruje nad miastem swoimi złotymi kopułami. Bryła wzorowana jest na dziewiętnastowiecznym  soborze pod tym samym wezwaniem który stoi w Moskwie.

Zadziwiający jest niesamowity kontrast pomiędzy uroczystościami które mają dzisiaj miejsce, a podczas których nie brakuje odwołań do czasów sowieckich a nawet do Stalina (flagi z sierpem i młotem, portrety ) a tępioną przez lata cerkwią prawosławną. Fotografuję to miejsce długo, starając się oddać jak najlepiej kontrast pomiędzy tymi dwoma światami.

na placu Zwycięstwa życie toczy się leniwie. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

na placu Zwycięstwa życie toczy się leniwie.

Same uroczystości trwając nieco ponad godzinę , znowu są przemówienia, znowu kwiaty dla weteranów, podziękowania i deklaracje na przyszłość.

Przesłanie jest jasne , Rosja jest wielka siłą swojej tradycji i historii.

Order Zwycięstwa i kopuły Soboru w tle. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Order Zwycięstwa i kopuły Soboru w tle.

Tutaj historia ta, jest wyjątkowo krótka, na tych ziemiach rośnie dopiero trzecie pokolenie Rosjan tu urodzonych. Nie mają oni tutaj historii starszej niż czasy po Drugiej Wojnie Światowej, stąd zapewne tak wielkie przywiązanie i tak wielki szacunek dla ludzi którzy te ziemie zdobyli, wysiedlili stąd pozostałych po wojnie Niemców  i przyłączyli je do „Matuszki Rasiji”

Zostaję na Placu jeszcze kilka godzin, oglądam toczące się leniwie świąteczne popołudnie.

Kadeci kończą szkołę uroczytą defiladą. fot. Michal Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Kadeci kończą szkołę uroczytą defiladą.

Fotografuję kadetów jednej z licznych szkół wojskowych kończących dzisiaj edukację uroczystą paradą i znanyą z amerykańskich collegów tradycją podrzucenia w górę czapek jako oznaki końca edukacji.

Jakaś parka wyznaje sobie miłość przy fontannie, dwóch panów konsumuje chłodne piwko, para emerytów niespiesznie udaje się do cerkwi, zmęczony upałem policjant przysiada na ławce aby zapalić papierosa…

.

Dzień 5

Swietłogorsk

Na krzyżu setki maskotek. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Na krzyżu setki maskotek. Wstaję wcześnie, po kilkunastu minutach łapię marszrutkę do Swietłogorska. Tam dzisiaj spędzę dzień. Droga zajmuje nieco ponad półtorej godziny.

Swietłogorsk to bardzo popularny wśród Kaliningradczyków kurort położony nad Bałtykiem, na północy Obwodu.

Wysiadam w centrum malowniczego miasteczka, jakże odmiennego od wielkomiejskiego Kaliningradu. Urocze wąski uliczki, stare wille, ogrom zieleni i z oddali słychać szum morza. Coś jakby połączenie Sopotu i Władysławowa, z tym że o wiele ładniej i spokojniej.

Ładniej bo nie ma wszechobecnego we Władysławowie czy Sopocie kiczu, straganów z chińskim byle czym, tatuaży z henny, hałaśliwej muzyki, śmierdzących starym olejem smażalni i wszechobecnych bilbordów reklamowych.

Kaplicę postawiono w latach 90-tych. fot Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Kaplicę postawiono w latach 90-tych.

Po zakwaterowaniu się w hotelu, udaję się na zwiedzanie. Jest wcześnie rano, turystów niewielu, życie toczy się leniwie. Przechodzę obok malowniczej kapliczki , widzę krzyż na którym przyczepione są dziesiątki a może i setki maskotek, pluszaków.

Zagaduję starszą panią która opiekuje się tym miejscem.

Dowiaduję się , że miejsce to naznaczone jest wielką tragedią.

Starsza Pani ze smutkiem w głosie opowiedziała mi historię tego miejsca. fot. michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Starsza Pani ze smutkiem w głosie opowiedziała mi historię tego miejsca.

W 1972 roku na znajdujące się w tym miejscu przedszkole spadł wojskowy samolot. W wyniku katastrofy zginęło 22 dzieci, ich dwie opiekunki i 8 członków załogi samolotu. W miejscu tym w latach 90 -tych postawiono prawosławną kaplicę, a maskotki na krzyżu zostawiają rodziny i odwiedzający to miejsce turyści.

Fotografuję kaplicę i krzyż i po chwili zadumy udaję się w dalszą drogę.

Po stromo opadających schodach schodzę w dół na deptak ciągnący się nad plażą.

Plaża w Swietłogorsku. fot Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Plaża w Swietłogorsku.

Deptak posadowiony jest na palach, co jakiś czas ma odnogi wgłąb wody, wzdłuż niego zlokalizowane są ciekawie zaprojektowane ławki , gdzie można przysiąść i podelektować się szumem Bałtyku.

Plaża jest wąska, ale piaszczysta, jak okiem sięgnąć widzimy klifowe wybrzeże, coś jakby gdyńskie Orłowo tylko tutaj jest ono wszędzie. Miejsce bardzo „fotogeniczne” , piękne wybrzeże, deptak , wielki zegar słoneczny i leniwy czas „kanikuły”

W takich okolicznościach przyrody można naprawdę odpocząć. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

W takich okolicznościach przyrody można naprawdę odpocząć.

Dzień kończę na plaży, wylegując się na czystym piasku, przez myśl przechodzi mi nawet kąpiel w morzu, ale Bałtyk tutaj jest jeszcze zimniejszy niż w okolicach Trójmiasta (co wydaje się prawie niemożliwe, a jednak

:-) )

Dzień 6

Znowu wczesna pobudka i dalej w drogę , tym razem na wschód do oddalonego o kilkanaście kilometrów Zielonogradska.

Zielonogradsk od lat walczy z Swietłogorskiem o miano letniej stolicy Obwodu Kaliningradzkiego, stając się w ostatnich latach coraz bardziej popularny.

Miasto równie urokliwe jak Swietłogorsk , aczkolwiek trochę bardziej właśnie „miejskie”. Są tu nieliczne pozostałości z czasów Pruskich, między innymi kościół ewangelicki zbudowane w stylu neogotyckim, który obecnie pełni rolę cerkwi prawosławnej.

Zielonogradsk jest także miesjcem przystankowym w drodze na  Mierzeję Kurońską  (Kurszkaja Kosa) – największa chyba atrakcję turystyczną Obwodu.

Kurszkaja Kosa to wąski piaszczysty półwysep długi na 90 kilometrów ( z czego w Rosji jest nieco ponad 40 , reszta leży już na terytorium Litwy). W najwęższym miejscu Kosa ma szerokość 400 metrów, w najszerszym ok 4 kilometrów. Oddziela ona Zalew Kuroński od otwartego morza.

Dzisiaj nie ruszam się z plaży. fot. Michał Fludra/fludra.info dla Demotix Images

Dzisiaj nie ruszam się z plaży.

W wielu miejscach półwyspu spotkamy ciągnące się kilometrami wielkie wydmy, podobne do tych w Słowińskim Parku Narodowym. Kosa to raj dla fotografów przyrody , szczególnie fotografujących ptaki, znajdziemy ich tutaj ponad 100 gatunków, a rocznie migruje tędy ich ponad milion.

Mierzeja Kurońska została w 2000 roku wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Dzisiaj korzystam jednak z pogody i nie ruszam się z Zielonogradskiej plaży, Mierzeja musi poczekać na następną wizytę w Obwodzie.

Dzień 7

Pora wracać, autobus z Kaliningradu mam o 17.00. Wyruszam z Zielonogradska ponownie marszrutką, ale postanawiam zatrzymać się jeszcze w małej miejscowości Miedwiediewka.

Znajduje się ogromny kompleks cmentarny, oraz małe muzeum techniki wojskowej.

Warto zatrzymać się w Miedwiediewce aby zobaczyć minimuzeum "wojennoj tiechniki". fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Warto zatrzymać się w Miedwiediewce aby zobaczyć minimuzeum „wojennoj tiechniki”.

Wysiadam z marszrutki przed wejściem na cmentarz, witają mnie dwie wielkie armaty ustawione na przeciwko siebie tworzące swoisty szpaler, droga prowadzi lekko pod górkę , nagle moim oczom ukazuje się rząd czołgów.

Jest to wystawa „wojennej tiechniki” czyli pojazdów wojskowych, swoiste mini muzeum. Znajdziemy tu najsławniejszy chyba radziecki czołg T-34 (czołg tego typu grał między innymi Rudego 102 w „Czterech Pancernych i Psie” )

Są także nowsze konstrukcje jak T-55 , T-64 czy T-72. Jest też kilka transporterów opancerzonych.

Wszystkiego można dotknąć, wejśc na czołg , i koniecznie zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.

Czołg T-34 znany m.in. z "Czterech pancernych i psa" fot. Michał Fludra - fludra.info dla Demotix Images

Czołg T-34 znany m.in. z „Czterech pancernych i psa”

Takiego nagromadzenia radzieckiej myśli technicznej trudno szukać gdzie indziej. Kiedyś w Polsce często można było spotkać tego typu pomniki „zdobywców” , ale były to przeważnie stojące samotnie czołgi T-34. Tutaj jest ich mnóstwo!

Nie ma strażników, , płotów, taśm odgradzających. Gratka dla miłośników militariów. Wstęp wolny!

Po kilkudziesięciu minutach i wielu zdjęciach, wchodzę na teren kompleksu cmentarnego.

Najpierw jest wielki plac apelowy, w miejscu tym odbywają się wspomnieniowe uroczystości, i duże pogrzeby zasłużonych osób, głownie żołnierzy, bo to cmentarz wojskowy.

Sowiecka gwiazda w centralnej części placu na cmentarzu w Miedwiediewce. fot Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Images

Sowiecka gwiazda w centralnej części placu na cmentarzu w Miedwiediewce.

W centralnej części tego placu stoi wielki monument, jakby strzelista kolumna , szpica, Po bliższym przyjrzeniu się widzimy że to wielka radziecka gwiazda, za środka której wyrasta owa kolumna. Przechodzę obok tablicy informacyjnej, na której podane są… 4 wzory obowiązujących na cmentarzu nagrobków. Nie ma odstępstw!

Wszystkie groby musza wyglądać tak samo. Pol okrągła płyta nagrobna, z wielkim zdjęciem zmarłego, najlepiej w mundurze, po obu stronach portretu odwzorowane odznaczenia jakie zmarły otrzymał, w lewym górnym rogu symbol radzieckiej gwiazdy, lub typu wojsk w których służył, ostatecznie dopuszczalny w tym miejscu jest także prawosławny krzyż .

Wszystkie nagrobki wyglądają identycznie. fot. Michał Fludra / fludra.info dla Demotix Imageas

Wszystkie nagrobki wyglądają identycznie.

Choć krzyże widać w zasadzie tylko na grobach małżonek pochowanych obok żołnierzy. Nie ma znanych u nas krzyży, wielkich pomników, rodzinnych grobowców , nie ma odstępstw od wyglądu samego nagrobka.

Widzę może trzy mogiły , gdzie nie ma jeszcze nagrobka a jedynie drewniany prawosławny krzyż i świeże wieńce. Nagrobki ciągną się po horyzont, piękne to a zarazem jednak trochę  przygnębiające.

Po kilku godzinach spędzonych w tym miejscu łapię marszrutkę do Kaliningradu, stąd to niespełna 15 kilometrów, więc droga mija szybko.

Kwas chlebowy prosto z beczki znakomici gasi pragnienie. fot. Michał Fludra / fludra.info

Kwas chlebowy prosto z beczki znakomicie gasi pragnienie.

Na dworzec dojeżdżam na godzinę przed odjazdem autobusu do Gdańska. Wypijam ostatni kwas chlebowy z beczki – jest potwornie gorąco , a kwas gasi pragnienie jak nic innego.

Wsiadam do autobusu i prawie natychmiast zasypiam. To był męczący ale i niezapomniany tydzień. Wiem że, niedługo znowu tu przyjadę.

Kaliningrad wciąga…

 

Jedna odpowiedź

Komentarze