Kilkanaście dni temu dostałem do przetestowania bezprzewodowy system alarmowy o nazwie Elephant door, mający z założenia zabezpieczyć moją szafę na broń. Urządzenie ma wykryć próbę ingerencji, powiadomić mnie o tym i przy okazji wszcząć alarm.

Ponad dwa lata temu pokazywałem na blogu bardzo podobny, przynajmniej w samej koncepcji, system alarmowy firmy Elerton – do poczytania tutaj: Elerton SENSOR – elektroniczny strażnik szafy na broń

Po kilkunastu dniach testowania, okazało się technologia idzie do przodu, urządzenia stają się bardziej przyjazne w obsłudze, aplikacje je obsługujące bardziej intuicyjne, a i z ceną daje się też coś zrobić…

I o tym właśnie jest ten tekst.

Tak więc, po kolei.

Koncepcja systemu Elephant door:

Urządzenie po wykryciu próby włamania, czy jakiejkolwiek próby ingerencji ma skutecznie powiadomić właściciela, oraz odstraszyć intruza.

Do tego celu używa wbudowanych czujników wstrząsowych, oraz sieci WiFi i Bluetooth.

Co dostajemy od producenta po zakupie:

W eleganckim, niewielkim pudełku znajdziemy urządzenie Elephant door, instrukcję montażu i obsługi, przewód USB do ładowania wbudowanej baterii, zapasowe taśmy do mocowania urządzenia, oraz kluczyk do pierwszego włączenia alarmu.

Montaż i pierwsze uruchomienie:

Elephant door wyposażony jest w solidny magnes od spodu, montaż zatem jest banalnie prosty – wystarczy przyłożyć do metalowej powierzchni i na tym koniec. Bez wiercenia dziur, bez ciągnięcia przewodów.

Do telefonu należy pobrać i zainstalować sterującą alarmem aplikację. Po zainstalowaniu i rejestracji w systemie, włączyć bluetooth i GPS (o tym za chwilę) oraz WiFi.

 

Aby skonfigurować urządzenie, wystarczy połączyć się z nim za pomocą telefonu, wyszukać domową sieć WiFi i się do niej zalogować, podać alarmowe numery telefonów, na które będą wysyłane z góry definiowane wiadomości, oraz wykonywane będzie połączenie. To wszystko. Czas instalacji, nie więcej niż 5 minut.

Przyznam, że początkowo miałem mały problem z połączeniem się z siecią WiFi. Nie mogłem zmusić alarmu do współpracy z moim routerem. Okazało się, że problem był banalny – za długa nazwa sieci. Moja miała 15 lub 16 znaków, spacje i myślniki. Po skróceniu nazwy sieci WiFi, wszystko ruszyło.

Wrócę jeszcze do GPS. Nie bardzo rozumiałem po co aplikacji jest połączenie z GPS. Lokalizacja nie jest nigdzie w aplikacji wykorzystywana i miłem pewne obawy, co do tej funkcji, tym bardziej, że nie da się jej pominąć. GPS musi być włączony, inaczej nie zadziała aplikacja. Niezbyt dobrze czuję się z tym, że dane o mojej lokalizacji, a co za tym idzie lokalizacji mojej szafy na broń, są wysyłane gdzieś na jakiś serwer.

Postanowiłem zatem zapytać o to producenta urządzenia. Oto odpowiedź, jaką otrzymałem:

Dostęp do lokalizacji jest wymagany do sprawnego wyszukiwania urządzenia Bluetooth Low Energy, którym jest Elephant. W nowszych systemach android występuje taka zależność. My natomiast w żaden sposób tych danych nie przetwarzamy i tym bardziej nie mamy możliwości sprawdzenia, że dany użytkownik o określonym numerze urządzenia zamieszkuje w konkretnej lokalizacji. Ma Pan całkowitą rację, że przechowywanie takich danych rodziłoby wątpliwości co do bezpieczeństwa korzystania z alarmu, w pełni się z tym zgadzamy.

Myślę, że to rozwiewa wszelkie wątpliwości, szkoda jedynie, że takiej informacji nie ma gdzieś w instrukcji obsługi, czy w samej aplikacji.

Test praktyczny:

Alarm Elephant po skonfigurowaniu zamontowałem w dwóch konfiguracjach. Na drzwiach szafy od wewnątrz, oraz na zewnątrz szafy na bocznej ścianie.

W obu przypadkach przeprowadziłem ten sam test – złapałem za zamek szafy i zacząłem się z nim szarpać, symulując próbę dobrania się do środka. Zarówno zamontowany na zewnątrz szafy jak i w jej wnętrzualarm zaczął wyć w momencie wywołania wstrząsu. Nie wzbudzał się przy delikatniejszym „puknięciu” i delikatnym szarpnięciu za zamek. Nie będzie zatem obaw o przypadkowe, niezamierzone włączenie się alarmu, a jednocześnie każda próba faktycznej ingerencji skończy się uruchomieniem alarmu. Przymocowany do drzwi włączał się także po ich otwarciu, wyczuwa zatem ruch drzwi.

Syrena jest cholernie głośna – „świdrowanie” w uszach jest na tyle nieprzyjemne, że wydaje mi się, że każdy mający choć trochę oleju w głowie złodziej, natychmiast podejmie ewakuację. Również umieszczona w szafie jest bardzo donośna, acz oczywiście zdecydowanie mniej niż na zewnątrz.

Po włączeniu się syreny, na mój telefon przyszło powiadomienie o potencjalnym włamaniu, po upływie ok 40 – 50 sekund, od zadziałania syreny.

Otrzymując powiadomienie, mamy do wybory kilka opcji – telefon pod 112 i powiadomienie policji, telefon do zapisanego kontaktu oraz zdefiniowana wiadomość do zapamiętanego kontaktu.

Wiadomość zawiera proste stwierdzenie typu „jest włamanie do mojego mieszkania idź i sprawdź”. Proste i skuteczne.

Alarm można wyłączyć za pomocą aplikacji, ale tylko wtedy, kiedy jesteśmy w zasięgu bluetooth, czyli bardzo blisko alarmu. Nie ma niestety możliwości wyłączenia go zdalnie, przez internet. O tym także rozmawiałem z producentem – pracują nad aktualizacją i mają dodać taką możliwość w przyszłości. Przydałaby się wtedy, kiedy alarm zostanie uruchomiony przez przypadek. Obecnie, trzeba odczekać 3 minuty, aż się sam wyłączy i przestanie wyć, lub dać komuś zaufanemu dostęp do aplikacji, aby mógł go wyłączyć kiedy nas nie ma w domu.

Wbudowany w urządzenie akumulator ma wg. producenta wystarczyć na ok. 40 dni czuwania. Ładowanie odbywa się przez załączony do kompletu kabel, zwykłą ładowarką na USB. Co ważne – podczas ładowania alarm nie działa, nie ma więc możliwości podłączenia go na stałe do źródła prądu.

Podsumowując:

Urządzenie jest bardzo ciekawe i ma duży potencjał „odstraszająco – powiadamiający”.

Na plus trzeba na pewno zaliczyć łatwość montażu, długi czas pracy na wbudowanej baterii i przede wszystkim bardzo donośną syrenę oraz niemal natychmiastowe powiadomienie na telefon komórkowy.

W połączeniu np. domowym monitoringiem za pośrednictwem kamery IP, można stworzyć sobie niedrogi i skuteczny system alarmowy, bez konieczności podpisywania umów z agencją ochrony, wydawania sporych pieniędzy na profesjonalną instalację alarmową, jej montaż i serwisowanie.

Na minus, zaliczam brak możliwości zdalnego wyłączenia syreny. Nad tym producent musi popracować, a użytkownik musi o tym pamiętać i dać dostęp do aplikacji rodzinie, czy zaufanemu sąsiadowi, który w razie fałszywego alarmu pójdzie i go wyłączy.

Elephant door, to na pewno urządzenie posiadające spory potencjał. Wykorzystać je można zarówno do zabezpieczenia szafy pancernej, jak i do drzwi wejściowych, garażu, domku na działce, czy jakiegokolwiek innego miejsca w którym jest dostęp do internetu.

Producent wycenił urządzenie na kwotę 599 złotych polskich.

Niewygórowany koszt, łatwość instalacji i ciekawy design to najmocniejsze strony Elephant door.

Więcej o produkcie możecie poczytać na stronie : http://chronbron.pl/

Sprzęt do testów udostępniła firma Elephant sp. z o.o.

Komentarze