Długi majowy weekend 2018 spędziliśmy naszym kamperkiem na Ukrainie. Wybór miejsca był bardzo spontaniczny. Wyjazd w sobotę a decyzja zapadła w środę czyli trzy dni wcześniej. Po sprawdzeniu prognoz pogody okazało się po prostu, że tam jest największa szansa, że będzie ciepło. I tak było, a nawet upalnie, ale o tym innym razem.

Dzisiaj o najbardziej upokarzającej w tej całej wyprawie procedurze, czyli przekraczaniu granicy.
Przekraczaniu granicy Unii Europejskiej, co ma tu ogromne znaczenie…

Procedurę mniej więcej znam, bo wjeżdżałem wiele razy do Rosji, niewiele się to od siebie różni. Różnicą okazał się jednak typ pojazdu. Wjeżdżałem do tej pory zawsze autem osobowym. Kamperem okazało się to już nie takie łatwe.

Dla tych którzy nie znają procedury: podjeżdżasz do przejścia, stajesz w kolejce samochodów osobowych. Czekasz, czekasz, czekasz, jak masz szczęście po ok godzinie wjeżdżasz na polską stronę przejścia. Stoisz dalej, podjeżdżasz do polskiego strażnika granicznego.

Dajesz paszporty, dowód rejestracyjny, otwierasz bagażnik. czekasz. Po kilku/kilkunastu minutach dostajesz z powrotem dokumenty , wjeżdżasz na pas ziemi niczyjej, czekasz, czekasz, czekas,. Godzinę, dwie, trzy, zależy jakie masz szczęście.

Wjeżdżasz w końcu na stronę Ukraińską. Podchodzi celnik dajesz mu paszporty, dostajesz karteczkę. Karteczkę która jest tu najważniejsza.

Na niej kolekcjonujesz pieczątki. Pierwszą stawia ten właśnie celnik. Musisz mu pokazać auto, pootwierać drzwi jeśli zarząda, bagażnik, itp. Stawia on swoją pieczątkę, podjeżdżasz dalej i czekasz. Czekasz, czkasz, czekasz. Podjeżdżasz w końcu do pierwszej „budki” – kontrola paszportowa. Dajesz paszporty i ową karteczkę i czekasz, czekasz, czekasz.

Dostajesz paszport i karteczkę z kolejną pieczątką z powrotem i podjeżdżasz do drugiego okienka. To kontrola celna. Tam znowu paszporty i dowód rejestracyjny, kolejna pieczątka na kartce i jedziesz do szlabanu, aby opuścić przejście i jechać na terytorium Ukrainy. Przy szlabanie wyjazdowym, oddajesz żołnierzowi karteczkę z kompletem pieczątek. Koniec.

Z powrotem podobna procedura tylko już bez kolekcjonowania pieczątek.

Teoretycznie prosto, tylko długo i bez sensu. Tego jednak się spodziewałem i zbytnio mnie to nie zdziwiło.

Okazało się jedna, że jest problem. Typ auta w dowodzie rejestracyjnym – specjalny kempingowy.

W stronę Ukrainy wjeżdżaliśmy przez przejście w Hrebennem. Po odstaniu 3 godzin w gigantycznej kolejce (TiR-y stoją po kilka dni więc i tak nieźle) i przejechaniu polskich posterunków dojechałem do przedostatniego punktu czyli kontroli celnej po stronie ukraińskiej.

Celnik wziął dowód rejestarcyjny i się zaczęło.

  • co to specjalnyj kempingowyj ?
  • no kempingowy, kemping, kamper
  • specjalnyj to u nas trupy wozit, albo musor (śmieci )
  • no ale u nas to kemping, kamper
  • ale co to jest kamper?
  • no kamper normalny samochód do mieszkania, kampingowy…
  • nie widziałem takiego nigdy… otwórzyć pokazać
  • aaaaaaaa! domik !!!! (domek)
  • no domik…
  • no to ja nie wiem, to nie u mnie chyba, nie wiem, czekać…

Okazało się, że celnik pierwszy raz w swojej karierze miał do czynienia z autem kempingowym i ani on ani jego trzech kolegów, którzy zebrali się na konsylium co z tym począć nie za bardzo wiedzieli jak problem ugryźć…

I tak minęło kolejne 30 minut. Po ich upływie skierowano mnie na pas dla autobusów i do kolejnego celnika i oczywiście dostałem kolejną karteczkę na kolejne pieczątki.

Kolejny celnik, kazał mi iść do budynku administracyjnego, do pokoju numer 8, tam wziąć kolejną karteczkę, z tą karteczką iść do banku znajdującego się nieopodal w… barze, tam wpłacić 2 euro (do dzisiaj nie wiem za co), po wpłaceniu 2 euro z kolejną czwartą już karteczką wrócić do pokoju numer 8, z pokoju numer 8 wrócić do celnika.

Całość zajęła kolejne pół godziny. Przy okazji miałem styczność z dosyć „specyficznym” kursem wymiany walut w banku. 2 euro ( 8 zł 60 gr po ówczesnym kursie) wpłaca się w… hrywnach . Ja miałem banknot 5 euro (21 zł 50 gr) i nie miałem innych pieniędzy przy sobie. Wymieniono mi więc 5 euro na 150 hrywien (20 zł) i pobrano 100 hrywien (13 zł) jako równowartość 2 euro…

Po obkolędowaniu wszystkich okienek i ponad 4 godzinach spędzonych na przejściu granicznym, oraz oddaniu 2 karteczek z pieczątkami żołnierzowi na szlabanie byliśmy na Ukrainie 🙂

 

Na szczęście do czasu powrotu do Polski i kolejnego przejścia granicznego, tym razem w Krościenku, to było jedyne nieprzyjemne doświadczenie z Ukrainą.

O tych przyjemniejszych, napiszę już wkrótce.

Jeśli zatem jedziesz kamperem na Ukrainę, przygotuj się na przeboje, oraz miej ze sobą kupione już hrywny albo monetę 2 euro. Następnym razem gdy tam pojadę i będzie podobna procedura – chcą 2 euro dostaną dwa euro… 🙂

Stay tuned!


2 komentarze

  1. Sławka

    A to ciekawostka! Dobrze wiedzieć czego się spodziewać… Dzięki! 🙂

    Odpowiedz
  2. MAtek

    Jako mieszkaniec tej strefy przygranicznej i bywalec na wschodzie to powiem Wam że nie miał pierwszy raz do czynienia z kamperem tylko zgrywał głupa, bo czekał na dodatkowy wsad do dowodu rejestracyjnego.

    Czyli typowa zagrywka. To samo… możesz stać kilka godzin w kolejce, albo dać w łapę i mijasz wszystkich. Być może widzieliście niektóre auta jak jechały do wolnej bramki, to Ci którzy jednak woleli rzucić 50 hrywien i jechać szybciej, tyle że dla nich droga z łapówkami się zaczynała, bo to celnik, to drugi celnik, to policjant itd.

    Odpowiedz

Leave a Reply to Sławka Cancel reply