[to nie jest reklama urządzenie kupiłem za środki własne]

Dawno, dawno temu, gdy jeździłem na piwaki biwaki pod namiot miałem zawsze ze sobą kuchenkę gazową turystyczną nakręcaną na butlę gazową. Taki palnik znany jest każdemu urodzonemu w głębokim PRL-u, kto ruszał tyłek gdziekolwiek nad jezioro, w góry, nad morze etc.

Potem te palniki jakoś zniknęły. Zastąpiły je kuchenki na kartusze gazowe. Mniejsze, lżejsze, wygodniejsze w przewożeniu. Sam mam trzy takie kuchenki na kartusze. Pokazywałem je już kiedyś tutaj na blogu.

„rakieta” na kartusze 227 g

Używałem ich intensywnie podróżując rowerem z namiotem.

Miały i mają jedną ogromną zaletę – łatwo je zmieścić w sakwy rowerowe lub do plecaka.

Kuchenki te były także doskonałe w moim pierwszym mikro kamperku Seacie Inca.

Miejsca w nim było niewiele, wiec takie kompaktowe rozwiązania były idealne.

Mają też jedną ogromną wadę. Gaz w kartuszach jest dziadowsko drogi w przeliczeniu na objętość jaką oferują. Jeden kartusz to w sklepie średnio od 6 do 12 złotych. za 200 – 300 gram gazu. Za wygodę się płaci…

Jakoś nad szczególnie nie ubolewałem. Jednak od jakiegoś czasu myślałem nad tym jak rozwiązać kwestię dodatkowej kuchenki w kamperze bez konieczności zaopatrywania się w kilka kartuszy. Dodatkowej kuchenki używam kiedy gotuje się, smaży, czy piecze w Omni, coś co mocno dymi, paruje czy po prostu śmierdzi podczas gotowania. Choćby ryby. Lepiej przygotowywać to na zewnątrz, niż później mieszkać w przesiąkniętym dymem busie.

Wożę zawsze ze sobą w busie zapasową butlę gazową. Turystyczną, 2 lub 3 kilogramową, zależnie która się akurat skończy. Przypomniałem sobie wtedy o tej PLR-owskiej kuchence i pomyślałem dlaczego więc tego nie pożenić ?

Tankując busa na jakiejś kaszubskiej stacji benzynowej trafiłem na bogato wyposażony dział z akcesoriami dla kierowców ciężarówek.

Tam właśnie spotkałem Asię.

Asia wygląda tak:

a tak rozebrana jak ją firma PUH „AG” z Wieliczki stworzyła:

a po złożeniu do kupy tak:

Kosztowała 34 ziko. Miała też koleżankę, trochę bardziej korpulentną, na większe garnki za 37 złotych polskich.

Niewiele myśląc kupiłem, zamontowałem na butli gazowej i v’olia.

Kuchenka jak ta lala.

Wcześniej jakoś nie wpadłem na to aby szukać takich palników na stacjach benzynowych, a przecież kierowcy ciężarówek cały czas ich używają do przygotowywania posiłków na ciepło podczas pauzy.

W ten sposób odpadł mi problem z kupowaniem i wożeniem dodatkowych kartuszy.

Wydajność też dużo większa, stabilność przy cięższych garach czy patelniach również.

Kuchenka idealnie komponuje się z moim rosyjskim, kupionym w Białorusi w sklepie „żelaznym” pamiętającym czasy Związku radzieckiego emaliowanym czajnikiem.

Przy okazji wyguglałem sobie stronę producenta i okazuje się,  że tłuką te kuchenki od 1984 roku. Na swoim pierwszym biwaku z rodzicielami byłem pewnie ok roku 1985 albo i wcześniej, więc jest duża szansa. że mieliśmy wtedy palnik również z tej firmy. Choć pewnie nazywała się wtedy jakoś „Zakłady zmechanizowanego sprzętu domowego Predom Termet” albo „Zakłady sprzętu sportowego Polsport” albo jeszcze inaczej.

W każdym razie koncept przetrwał i działa doskonale do dzisiaj.

Jak Asia jeden działa, jak grzeje obejrzycie tutaj:

Czuwaj!

Artykuł powstał we współpracy z moim prywatnym kontem bankowym, z którego środki zostały przekazane na zakup wyżej opisanego sprzętu.


Jedna odpowiedź

  1. Przemek

    Hej. Mam pytanie. Czy palnik dobrze się dokręca, czy czuć mocny opór? Wczoraj kupiłem taki palnik. Dolna część dokręciłem do butli żabkami do delikatnego oporu, ale palnik dokręciłem leciutko ręka i już jest przekręcony. Nawet nie można go wykręcić.

    Odpowiedz

Komentarze