Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach
Do Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach wybraliśmy się na początku września. Pogoda nadal piękna, a drogi puste, turystów brak – cisza i spokój.
Kluki to malutka miejscowość, wieś, licząca poniżej 100 mieszkańców, w powiecie słupskim, na terenie Słowińskiego Parku Narodowego.
Kluki historycznie, to dawna wieś słowińska. Słowińcy, to tak w zasadzie odłam ludności kaszubskiej zamieszkującej tereny nad jeziorami Gardno i Łebsko. Słowińcy sami o sobie mówili, że są Kaszubami, jednak nie mówili typowym językiem kaszubskim, posługiwali się tzw. gwarą słowińską, oraz językiem niemieckim. Po II wojnie światowej w wyniku działań Polaków – członków ORMO, milicji obywatelskiej i ludności napływowej – przesiedleńców, zostali de facto przepędzeni ze swojej ziemi i zmuszeni do emigracji, głównie do Niemiec (RFN). Ludność polska traktowała ich jako Niemców (posługiwali się językiem niemieckim, zamieszkiwali tereny należące przed wojną do Niemiec ), ze wszelkimi tego konsekwencjami – szykanowano ich, dokonywano na nich rozbojów i kradzieży. Pomimo prób interwencji, nawet u samego pierwszego sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba oraz premiera Cyrankiewicza w sprawie losu prześladowanych Słowińców sytuacja była na tyle zła, że w latach 60-tych większość autochtonicznych mieszkańców Kluk wyemigrowała do RFN. Wg. informacji historyków, badaczy kultury słowińskiej, w 1974 roku pozostało na swoich ziemiach tylko pięciu Słowińców.
Materialne ślady ich istnienia takie jak domy mieszkalne, architektura ludowa, wyposażenie wnętrz, sztuka ludowa i inne pozostałości zostały zgromadzone właśnie w Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach.
Muzeum – skansen w Klukach to centralne miejsce w malutkich Klukach. Trafić tam bardzo łatwo – znaki informacyjne prowadzą prosto do celu.
Przed wejściem na teren Muzeum, warto przystanąć na chwilę przy znajdującym się tuż przy skansenie cmentarzu. Cmentarz został założony w XVIII wieku, i jest obecnie jedynym zachowanym cmentarzem słowińskim.
Na jego terenie zachowało się ok 150 obiektów, pochodzących głównie z początku XX wieku. Są to żeliwne i drewniane krzyże, oraz kamienne nagrobki. Najstarszy, żeliwny krzyż pochodzi z 1880 roku
W latach 90-tych ubiegłego wieku cmentarz został uznany za zabytek, a pochówków nie dokonuje się na nim od 1980 roku. Teren jest ogrodzony i niestety zamknięty dla zwiedzających .
Można zobaczyć go jedynie z zewnątrz. Polecam, na prawdę warto zatrzymać się tam na dłuższą chwilę.
Samo Muzeum położone jest na ok 5 hektarach terenu wsi Kluki. Przez środek przebiega publiczna droga. Tworzy to wrażenie autentycznej, żyjącej swoim życiem wsi. Po wyjeździe z tego terenu autochtonicznej ludności pozostałe po nich zabudowania zaczęły popadać w ruinę i zostały przez ówczesne polskie władze przeznaczone do wyburzenia.
Dzięki mądrości kilku osób, społeczników, muzealników, etnografów zaangażowanych w sprawę „słowińską” udało się część z tych zabudowań zachować, ocalić przed wyburzeniem, wkomponować w istniejącą zabudowę, pozostawić istniejące kilkusetletnie drzewa i stworzyć to unikatowe miejsce.
W zabudowaniach odwiedzający może zobaczyć jak wyglądało życie Słowińców w rożnych okresach historycznych. Jak mieszkał zwykły biedny rybak, typowy chłop, rzemieślnik, czy majętny członek tej społeczności.
Są przedmioty codziennego użytku, narzędzia, łodzie, sieci rybackie, maszyny rolnicze. Jest nawet zagroda z żywymi zwierzętami.
Cały teren jest bardzo zadbany i utrzymany. Wszechobecna roślinność, kolorowe kwiaty, majestatyczne drzewa i pracownicy Muzeum w strojach z epoki, wykonujący różne prace charakterystyczne dla mieszkańców domostw dają poczucie przeniesienia się w czasie.
Całości dopełnia możliwość skosztowania pysznego, domowego ciasta sprzedawanego na „kawałki”, przez ubraną w słowiński strój mieszkankę wsi.
W sklepiku zlokalizowanym w jednym z domostw, można kupić charakterystyczne dla regionu Kaszub, ręcznie robione drewniane zabawki, biżuterię, haft kaszubski, obrazki i inne ciekawe rzeczy.
Z ciekawostek – w każdą sobotę i niedzielę, lipca i sierpnia odwiedzający Muzeum mogą podglądać proces wypieku chleba wg. receptury rdzennej Słowinki, pani Elfridy Schimanke. Zwiedzający mogą podejrzeć proces jego wypieku, od rozgrzewania pieca po wyjęcie z niego gotowych rumianych, pachnących bochenków. Jest też oczywiście możliwość spróbowania tego chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem lub ze świeżo ubitym w kierzance masłem.
Bardzo polecam odwiedzenie tego miejsca.
Informacje praktyczne:
Godziny otwarcia:
od 4 maja do 31 sierpnia
– poniedziałki 11.00 – 15.00 (czynna tylko jedna zagroda)
– wtorek – niedziela 10.00 – 18.00
od 1 września do 3 maja
– poniedziałki 11.00 – 15.00 (czynna tylko jedna zagroda)
– wtorek – niedziela 9.00 – 16.00
Nieczynne w dniach 1 i 6 stycznia, 1 i 11 listopad, 25 grudzień, 1 dzień Świąt Wielkanocnych.
Opłaty:
Bilet normalny: 14 złotych
Bilet ulgowy: 10 złotych
Zwiedzanie z przewodnikiem – 70 złotych (tylko w języku polskim)
Dojazd:
Z miejscowości Smołdzino, należy kierować się na Smołdziński Las, i na skrzyżowaniu odbić w kierunku Kluki / Łokciowe. są duże drogowskazy – nie sposób nie trafić.
Parkowanie:
Na końcu wsi znajduje się spory, bezpłatny parking, jeśli będzie pełny, w sezonie turystycznym wielu mieszkańców udostępnia (za opłatą oczywiście) własne podwórka celem parkowania pojazdów. Przy okazji pobytu na parkingu – zaledwie kilkaset metrów dalej jest wieża widokowa z przepięknym widokiem na jezioro Łebsko.
Noclegi:
Jak zawsze polecam szukanie noclegu przez serwis booking.com . Tam mamy gwarancję, że obiekty noclegowe są sprawdzone, że istnieją na prawdę. Można przeczytać opinie gości, zapoznać się z prawdziwymi zdjęciami i lokalizacją na mapie. A w razie kiedy coś odbiega od oferty obsługa booking.com znajdzie nam ekspresowo inny nocleg o podobnym standardzie w okolicy i to bez żadnych dopłat. Sprawdziłem to już kilkukrotnie m.in w Czechach i w Maroko – działa to bezbłędnie.
Bezpośredni link do wyszukiwarki dobrych noclegów w okolicach Muzeum w Klukach – TUTAJ
I na koniec, jako że zawsze czegoś muszę się przyczepić – jedną uwagę mam do zarządzających tym miejscem. Młody człowiek, pilnujący jednej z chat w koszulce „śmierć wrogom ojczyzny ” i znakiem „Polski Walczącej” pasuje tam jak pięść do nosa – nie wygląda to dobrze Szanowni Państwo…
cześć, nie wspomniałeś że we wsi odbywa raz w roku festyn ” czarne wesele” , który to propaguje
tradycje tego miejsca.
Pod wszystkim podpisuje się co napisał autor, piękne i ciekawe miejsce. Miałem przyjemność zawitać tam rowerowo, co każdemu polecam.
Dzień dobry
Dziękuję za miłe słowo.
O czarnym weselu w sumie celowo nie napisałem, gdyż raz – odbywa się to tylko raz w roku a wpis miał z założenia zachęcać do odwiedzin w każdym czasie 🙂
dwa – zamierzam wybrać się na czarne wesele w przyszłym roku i przygotować osobny wpis na ten temat.
Niemniej dziękuję za czujność i cenną uwagę, ma to dla mnie duże znaczenie, gdyż dzięki temu wiem, że jednak ktoś czyta dokładnie moje wpisy – to pozytywnie motywuje.
Pozdrawiam
Vadim
Opis w porzadku, ale komentarz na koniec, ze chlopak chodzi w koszulce Polski Walczącej jest nie na miejscu-w koncu jest w swoim kraju i dziekuje w ten sposob za tych, ktorzy mu Wolność wywalczyli
Nie na miejscu był ten koleś w tej koszulce.
To muzem Wsi Słowińskiej, opowiada o Słowińcach, nie o Polsce, tym bardziej walczącej, z czymkolwiek.
Pomijajac już sam fakt tego jak trzeba nie mieć mózgu aby w czymś takim chodzić, głosząć śmierć wyimaginowanym wrogom ojczyzny w XXI wieku , to w TYM miejscu jest to wyjątkowo nie na miejscu.
Koniec II WŚ przyniósł Słowińcom ból, ciepienie i przymusowe wygnanie z miejsca w którym się urodzili, w którym żyli. Z ziemi która dawała im chleb, z nad jezior które dawały im pożywienie.
Tych ludzi POLACY wygnali, nazwali ich Niemcami i kazali spieprzać do Niemiec. Tylko dlatego że mówili innym językiem i że nie byli katolikami.
Wysiedlili ich przemocą, gwałtem, przymusem.
W takim miejscu człowiek z taką koszulką to co najmniej profanacja, a ja uważam to za zwykłe sukrwysyństwo.
O tyle.