||

Polak na Bornholmie – rzecz o głupich zachowaniach

polacy-bornholm_FLUMI010814born01_33

Bornholm jak i cała Skandynawia to wyjątkowo bezpieczne miejsce. Tu nikt niczego nie kradnie, nikt nikomu niczego nie zabierze, nie zepsuje. Co najwyżej pomoże, udzieli dobrej rady, uśmiechnie się (to jest najbardziej podejrzane dla Polaka , Polacy przecież się nie uśmiechają do obcych… chyba że geje…)

Czytając kroniki policyjne lokalnego portalu bornholm.nu możemy dowiedzieć się m.in. że Pani Ruth znalazła w swoim ogródku  jamnika który na nią groźnie warczał, że mieszkańcowi Svaneke zaginął podczas wichury 2 metrowy dmuchany krokodyl, a pies w bagażniku Volvo kombi zaparkowanym na słońcu pod Netto w Nexo (co prawda w otwartym ) miał tylko pół miski wody i policja skutecznie zainterweniowała każąc przestawić auto w bardziej zacienione miejsce. Są też groźniejsze przestępstwa – w lipcu zatrzymano Polaka który miał przy sobie marihuanę, w Aarsdale było włamanie – pijana dunka ukradła z lodówki butelkę piwa i pęto kiełbasy, oraz zatrzymano kilku pijanych kierowców ( tak… Polaków…)

Polacy w wielu przypadkach postrzegani są przez miejscowych jako swoiste dziwolągi które wszystkiego się boją, na wszystkich patrzą podejrzliwie. Rozpaczliwie poszukujących mocnych słupów, drzew czy innych elementów architektury do których można przypiąć swój rower gigantycznym kutym ze stali czołgowej U-lockiem.

Targających swoje rowery obładowane całym majdanem – sakwami, namiotami i innym dobytkiem do każdego miejsca – na pomosty, na zamek Hammershus, do Jons Kapel, wjeżdżających tym wszystkim do sklepów, wędzarni  i innych przybytków.

Rozmawiając z pewną starszą Dunką w Svaneke , kiedy spytała mnie skąd jestem, odpowiedziałem, że z Polski stwierdziła – nie wyglądasz… nie masz kasku…

Przedstawię widziane tu często przeze mnie zachowania rodaków znad Wisły w kilku obrazkach podejrzanych podczas moich pobytów na tej przepięknej wyspie. To są oczywiście pojedyncze przypadki ale bardzo widoczne i wystawiające nam wszystkim świadectwo.

Obrazek 1.

Statek Jantar, Kołobrzeg. Załoga statku ładuje na rufę po specjalnym trapie rowery. Przybiega właściciel roweru, chyba jakiegoś drogiego, nie wiem nie znam się, i drze się do załogi.

– „Panie te rowery muszą stać razem!”

– A co za różnica ? pyta marynarz I tak wszystkie trzeba załadować, nigdzie ze statku nie odjadą na pełnym morzu a potem i tak wszystkie zostaną zestawione w Nexo

– Niech pan nie dyskutuje to są drogie rowery muszę je mieć na oku… I ostrożniej trochę , chyba nie chce pan płacić za tą przerzutkę! ona jest bardzo droga!

Państwo – rodzinka 4 osobowa, oczywiście cały czas siedzieli na ławce przy swoich drogich rowerach, mając je „na oku” aby im ktoś na środku Bałtyku z nimi nie spierdzielił…

Pilnowali rowerów do końca... nikt im nie ukradł, misja wypełniona
Pilnowali rowerów do końca… nikt im nie ukradł, misja wypełniona

Obrazek 2.

Nexo, załoga rozładowuje rowery, nagle za uchem słyszę krzyk obutej przez cały rejs w kask młodej kobiety – „Janek!!! twój rower zestawili!!!” „JAAAAnek patrz ściągają go, uważaj!!!” „Jaaaanek biegnij na dół bo zobacz tam stoi  i zaraz ci go ktoś ukradnie!!!” Jaaaaaanek!!! słyszysz mnie !!!!????!!!!”…

polacy-bornholm_FLUMI010814born01_69
Jaaanek twój rower zdjeliii!!!! uwaaaaażaj!

Obrazek 3.

Wypływamy z Kołobrzegu , statek płynie dobrą godzinę, wychodzę na górny pokład, kilka par zaprawionych kolarzy twardo siedzi w swoich kaskach, pełnym rynsztunku, rękawicach kolarskich, butach SPD, i maluśkimi lusterkami przy owych kaskach. Wszystko idealnie dopasowane, założone, zapięte i gotowe do boju. Wychodzę ponownie po dwóch godzinach. Miny już znudzone, bo rejs się ciągnie, wokół woda, niebiesko, nic się nie dzieje tylko wieje, ale ubiór kaski, rękawice nadal na swoim miejscu… Jedna z kobiet nawet popija kawkę, ale nawet paska pod brodą nie odpięła. Nie może wyglądać nieprofesjonalnie…

Obrazek 4.

Jons Kapel – strome schody, 150 stopni, zakaz ruchu rowerów, para Polaków w pełnym rynsztunku ciśnie swoimi rowerami do samych schodów, tam zdziwienie – schody co teraz, zejść się nie da, no to wracamy, przecież nie zostawimy rowerów, jeszcze ktoś ukradnie…

Obrazek 5.

Parking przed Jons Kapel. Wycieczka z Polski, doskonale oznakowana – koszulki z hasłami o zdobywaniu i podbijaniu Bornholmu (coś jak rowerowy potop szwedzki), flagi zatknięte na masztach na bagażnikach, pełen rynsztunek typu gacie z lajkry , rękawice, profesjonalne kaski i co tam jeszcze. Dojeżdżają do parkingu – „a co tam jest ????” „jakieś skały????” „łeee to nie ma sensu…” „jedziemy dalej bo szkoda czasu….”

Polska flaga na maszcie - wiedz że coś się dzieje...
polska flaga na maszcie – wiedz że coś się dzieje…

Obrazek 6.

Droga Nexo – Ronne, ponad 40 km, znalazłem przy drodze tylko dwa wyrzucone opakowania – śmieci po prostu. Jedno po wodzie Żywiec Zdrój, drugie z wielkim napisem – Marlboro – palenie zabija…

Obrazek 7.

Zamek Hammershus. Podjeżdża autobus z turystami z Polski którzy wykupili tzw. wycieczkę „objazdową” po wyspie. Wysypują się, część idzie zwiedzać. Spora grupka zasiada jednak na ławeczkach przy parkingu. Słyszę – „Idziemy tam, do góry ? A po cholerę ?, tu wszystko widać…”

Takich obrazków mógłbym przytaczać znacznie więcej. Ciekawe , że naprawdę tylko Polacy tam się tak zachowują. Jest tu cała masa Szwedów i Niemców ale nie widziałem żadnego z zatkniętą flagą na maszcie przy rowerze, czy z koszulką „Borholm Blitzkrieg” 😉 Starają się nie odróżniać od reszty, szanować zwyczaje, nie śmiecić, nie hałasować i nie absorbować otoczenia swoją obecnością, dokładnie odwrotnie niż spora część Polaków.

Dlaczego tak jest – nie wiem, jednak jeżdżąc po świecie wszędzie jest podobnie. Jak tylko mogę staram się unikać kontaktów aby mnie nie kojarzono.

Kiedyś na lotnisku w Turku w Finlandii siedzimy sobie czekając na samolot, podchodzi koleś patrzy na nas i drze mordę –  POLAKI ??? NA KURWA ! TEŻ CZEKATA NA SAMOLOT ?!…

Podobne wpisy

11 komentarzy

  1. Wstydzisz sie rodakow i upodabniasz do zagranicznakow ale ci sie nie Uda bo kto z polski zawsze bedzie sie zachowywal jak polak , chyba sie zgodzisz choc artykul ciekawy polacy sa o niebo kulturalniejsi niz np Tacy grenlandczycy

    1. Wstydzę się, zgadza się. Wstyd mi jak cholera jak widze takie zachowania. Wstyd mi kiedy na lotnisku w Berlinie przed lotem na wakacje do Maroko Polacy chowają po kieszeniach puszki ze szprotem w oleju i mielonką bo mają nadbagaż, wstyd mi jak idę ulicą w Karlskronie i słyszę co drugie słowo „kurwa jak drogo ja pierdole”. Wstyd mi kiedy ciszę i spokój w jaskini w Miskolcu przerywa drąca mordę wycieczka z Polski ochlapująca wszystkich i wszystko z nieodłączną kurwą na ustach. Wstyd mi kiedy pod Sagrada Familia przysiadają dwie dziewczyny, wyciągają z torebki dwie laski zwyczajnej, wpierdzielają je z suchą bułką opowiadając sobie jak to bardzo są „zjebane” od tego łażenia. Wstyd mi jak cholera w wielu innych sytuacjach. Nie upodabniam się do „zagraniczniaków” po prostu staram się unikać rozmawiania po Polsku aby mnie nie kojarzono i na pewno nie zachowuję się tak jak opisałem to powyżej. Czy Polacy są kulturalniejsi ? na pewno niektórzy są, sam nie zachowuję się tak jak opisałem choć mam polski paszport w kieszeni. Żadnego Grenlandczyka nie znam i chyba nigdy nie spotkałem więc się nie wypowiem… Dziękuję za komentarz , pozdrawiam.

  2. Trzeba przyznać, że masz w wielu sprawach rację co do zachowania- samemu jest mi często wstyd, nawet obserwując wiele zachowań w Polsce.
    Jeżeli chodzi o rowery- jestem w stanie to zrozumieć- zostaw w Polsce rower pod sklepem nie zapięty, to po wyjściu już go nie będzie, albo w najlepszym przypadku podwędzą Ci osprzęt.
    Skoro sąsiad, sąsiadowi kradnie taboret z klatki, to o czym tu w ogóle mówić- dziki kraj.
    Znajomy natomiast mieszka w USA w Nevadzie- tam nikt Ci niczego nie ruszy, nawet gdybyś drzwi do domu zostawił otwarte na oścież.
    To zupełnie inna kultura, inny tok myślenia…

    Co do samej flagi nie widzę niczego złego w tym.
    Gdyby nie piękna opinia, jaką Nam wystawiają inni rodacy, można byłoby uznać to za pozytywne podejście.

    Pozdrawiam, Tomasz.

    1. Dziękuję za komentarz! Ja też nie widzę nic złego w samej fladze jako takiej, łączę po prostu te sytuacje. Jak widzę kogoś kto robi wokół siebie wielkie zamieszanie, jest hałaśliwy, śmieci czy robi inne „niestandardowe” rzeczy to w ciemno stawiam że flaga jest biało-czerwona… Po za tym choćby koszulki treści” „Rowerowy potop szwedzki” „Elbląg zdobywa Bornholm” „Warszawska krucjata rowerowa” „Zdobywamy Bornholm 2014” „Tczew podbija Bornholm” itp itd. Po co to ? po co coś zdobywać? podbijać? po co ta pycha ? Nie lepiej pojechać , zwiedzic, zobaczyć, pobyć, pożyć? Nie lepiej postarać się wtopić w otoczenie, pooddychać tym samym powietrzem,zjeść to samo jedzenie, napić się tej samej herbaty i przywieźć oprócz wspomnień z „podboju” smaki, zapachy,powietrze,czas…

      Co do rowerów – ja jednak nie ogarniam. W Polsce też nie mam wielkich kutych ulocków, ale nie mam też roweru za kilka czy kilkanaście tysięcy, to prawda. Mój rower kosztował łącznie 150 złotych, więc taki ulock jest droższy niż rower. Jadąc jednak do takiego kraju jak Dania czy Szwecja czy Norwegia czy Finlandia warto o nim poczytać po prostu wcześniej.

      W każdym razie jeszcze raz dziękuję za komentarz. Pozdrawiam Vadim

      1. Również dziękuję za odpowiedź 🙂
        W zasadzie co do roweru- ja mam sprzęt za kilka tysięcy i niestety- trzeba go pilnować, bo wystarczy chwila.
        Kolega trzymał zapięty rower na klatce i ukradli- a to boli, jeżeli zniknie ukochany kawałek aluminium, o który jednak się dbało i kupowało za ciężko zapracowane grosze.
        To jest właśnie ten problem- akcja rodzi reakcję.
        W Polsce jak człowiek się przyzwyczai do tego, że złodziejstwo jest na każdym kroku, to później jadąc w miejsce, gdzie szanuje się cudzą własność- niestety można wywołać zdziwienie u tubylców.

        Ale odchodząc od tych kwestii, chyba jedynym lekarstwem jest edukować ludzi i zwracać uwagę.
        Oczywiście czasami może być to nieprzyjemne, ale często być może odniesiemy skutek pozytywny, tym bardziej, jak ktoś robi coś nieświadomie.

        Swoją drogą zazdroszczę pasji zwiedzania takich pięknych miejsc- dziękuję za to, że przynajmniej poczytać można relacje z takich wypadów (i oby jak najmniej negatywnych przygód z Rodakami, zamiast tego jakieś pozytywne) 🙂
        Podróże niesamowicie kształcą, człowiek światowy zawsze ma szersze spojrzenie na codzienne życie.

        Pozdrawiam, Tomasz

        1. Dziękuję Pani Tomaszu i zapraszam do regularnego czytania bloga.
          Czasem mi się uleje , to prawda, ale można wtedy pominąć i tego nie czytać 🙂

          Staram sie właśnie edukować wytykając, tak już mam. Piszę i mówię zawsze to co myślę. Jedni twierdzą że to wada, inni że zaleta, a ja tak po prostu mam, fabrycznie.

          Co do zwiedzania, podróżowania itp – nie ma czego zazdrościć , tylko samemu pojechać ! 😉 To na prawdę nie jest trudne. Nie trzeba żadnych dużych pieniędzy. Sposób w jaki ja zwiedzam i podróżuję zawiera się w jednym zdaniu – „Jak najwięcej za jak najmniej”. Są tanie loty, są promocje, są okazje na wcześniejszą rezerwację, są systemy bookingowe jest cała masa opcji kupienia biletów, zarezerwowania noclegu itp za naprawdę niewielkie pieniądze. W Maroko byłem łącznie z przelotem i hotelami za 1000 zł za tydzień na dwie osoby. Bornholm mimo wysokich cen zamyka się zawsze w kwocie max 700-800 zł z czego 300 to bilet na statek. W czerwcu kupiłem bilety do Barcelony na marzec 2015 za 160 zł (za 2 osoby!).

          Da się 🙂 ! (choć między innymi dlatego mój rower kosztował 150 zł , wolę tańszym ale dalej 🙂 )

          Pozdrawiam i zapraszam do śledzenia bloga.

          Vadim

  3. Co złego jest w jedzeniu kiełabsy z bułką ??? Kolega „z dojazdu” a ja wieloletni emigrant. Nie gloryfikuj bo widzisz ich raz na jakiś czas. Dunowie nie są święci (straszni społeczniacy) możesz wieczorem siedzieć na herbacie u sąsiada, który rano uprzejmie doniesie że nie skosiłeś trawnika jak należy więc proszę nie oceniaj poprzez parodniowe wypady… Owszem w gębę nie dostaniesz i nie będziesz musiał przechodzić na drugą stronę ulicy bo trzech karków z flaszką w ręku raczej Cię nie przepuści. Są plusy dodatnie i plusy ujemne. Pamiętaj Panie Vadim, że Ty prawdopodobnie opisujesz sytuacje wywoływane przez tzw. polaczków a nie Polaków. Szanujmy się kochani. Z tym zdobywaniem to bym po prostu podchodził do tego z żartem tak na spokojnie bez podtekstów (z drugiej strony ta wyspa, która dawno temu nie była wyspą, prawdopodobnie też była w jakiś sposób podbijana – mówię o czasach przed Burgundami). Wiem mentalność naszego narodu jest naleciałością naszych wschodnich braci i efektem ich ucisku, który trwa chyba jeszcze do dziś. Kolego jedna ważna rzecz. Unikając mowy polskiej bo Ci wstyd, odgradzanie się od własnych rodaków i pokazywanie ostentacyjne jak bardzo Ci to przeszkadza, jak Cię to drażni to też Nasz narodowy przywar. Wierz mi że Oni (Narody skandynawskie i jeszcze parę innych) nie patrzą na te zjawiska tak jak Ty!!! Jasne takie buraki o których piszesz typu „… czekata na samolot…” itp. no przepraszam Cię ale w każdym narodzie są takie perełki i wpływ ma na to nie miejsce urodzenia ale między innymi IQ oraz wychowanie! Pozdrawiam Cię gorąco.

    P.S. Codziennie walczę z własną hipokryzją. Raz wygrywam raz przegrywam ale codziennie walczę i to uczy mnie dystansu do siebie i do reszty. I błagam, rozróżniaj: polaczek /= Polak.

    1. Kolego Pio, przede wszystkim dziękuję za taki obszerny komentarz, zawsze cieszy mnie jeśli jakiś mój wpis wywoła tak merytoryczną dyskusję.

      Wracając do tematu, wierz mi rozróżniam , zacytuję sam siebie z tego wpisu: „Przedstawię widziane tu często przeze mnie zachowania rodaków znad Wisły w kilku obrazkach podejrzanych podczas moich pobytów na tej przepięknej wyspie. To są oczywiście pojedyncze przypadki ale bardzo widoczne i wystawiające nam wszystkim świadectwo” . Wszędzie zdarzają się buracy, w każdym narodzie, tylko kurcze naprawdę jakoś naszych widać mocniej, nie wiem dlaczego, ale tak jest. Podróżuję dużo, w różne miejsca i widać to wszędzie, niestety taka jest prawda. I tak jak pisałem są to pojedyncze przypadki ale BARDZO widoczne i tak się nas później kojarzy, na podstawie takich właśnie pojedynczych wybryków.
      Co do Duńczyków, to wiem że potrafią jedni na drugich donieść pomimo żer dzień wcześniej razem zrobili flaszkę w ogródku, ale może dzięki temu jest tam tak bezpiecznie ? Nie wiem , gdybam, ale coś w tym musi być. Znam przypadek kiedy kobieta zadzwoniła na policję że Niemiec w kamperze na Kampingu w Ronne dziwinie się zachowuje jakby się skradał. Okazało się po przyjeździe policji (widziałem to na własne oczy), że chłop miał krótszą nogę i był garbaty. Utykał i faktycznie trochę się „czaił”jak chodził ;-). Al policja przyjechała, skontrolowali jego kamping, i wszystkich wokoło, pani która zgłosiła sprawę podeszła i Niemca przeprosiła. Wieczorem razem zjedli kolację na kampingu i do późna pili wino 😉
      Czy to było złe czy dobre, nie wiem, tak jest i staram się będąc w innym kraju nie ingerować w rzeczywiostość a raczej poczuć ja i spróbować choć te kilka czy kilkanaście dni które tam jestem pożyć tak jak żyją tubylcy z ich zaletami i wadami, ale stosując się do przyjętych w danym miejscu norm. To ciekawe doświadczenie.
      Takie są moje spostrzeżenia, nie każdy musi się z nimi zgadzać, tym bardziej cieszy mnie dyskusja na ten temat. Pozdrawiam
      ! Vadim

  4. Choć nie jeżdżę zagranicę tak często jak Ty, gdy już wyjeżdżam staram się jeść lokalną kuchnię, nauczyć choć kilku podstawowych słów w języku kraju, do którego się wybieram (poza węgierskim, ten język jest dla mnie nie do przeskoczenia), obserwuję mieszkańców kraju, do którego jadę. I niestety przyznaję Ci rację, jeśli gdzieś widzę jakieś burackie zachowania najczęściej są to moi rodacy. Drą się jakby ich ze skóry obdzierali, zachowują jak panowie świata, wszędzie jest dla nich drogo, zostawiają po sobie brud i śmieci. Niestety prawda jest taka, że nie akceptujemy inności, nie szanujemy kultury innych choć sami tego wymagamy od obcokrajowców. Smutne i niestety wpływające na nasz wizerunek na świecie.

    1. Podpisuję się pod wszystkim co napisałaś…

      A co do węgierskiego – też nie jestem w stanie ogarnąć… Choć po kilkunastu latach wyjazdów na Węgry, umiem już powiedzieć dziękuję i dzień dobry… ostatnio też dowiedziałem się że „pisztrong” to bardzo dobra ryba słodkowodna podawana z frytkami (ich nazwy już nie odtworzę) w okolicach Lillafured o którym napisze już niedługo na blogu 🙂 polecam !

Komentarze