Rowerowy Potop AZS – krótka relacja
Na imprezę organizowaną przez Stena Line oraz Akademicki Zespół Sportowy nazwaną Rowerowy Potop AZS pojechaliśmy w niedzielę 18 maja.
Wypłynięcie z Gdyni było o godz. 21.00 na miejscu byliśmy ok. 19.00 i nie byliśmy pierwsi :). Rowerami musieliśmy udać się na wjazd razem z samochodami i ciężarówkami . Na brami krótka odprawa, otrzymaliśmy bilety / klucze do kabiny oraz bilet na przewóz rowerów.
Frekwencja na imprezie była spora, łącznie ponad 540 rowerzystów. Przekrój wiekowy i gadżeciarski był bardzo szeroki. Od malutkich dzieci po osoby w wieku 70+. Od normalnych rowerowych turystów po full wypasionych odzianych w getry z lajkry i inne gadżety , niezdejmujących kasków nawet do śniadania „kolarzy” na swych wartych kilkanaście tysięcy złotych superlekkich rumakach.
Po odprawie w namiocie organizatora każdy dostał okolicznościową czerwoną koszulkę, mapę z wybraną trasą (do wyboru były cztery ale o tym za chwilę) i zaznaczonymi ciekawymi miejscami wartymi odwiedzenia oraz różnymi ulotkami i kuponem konkursowym (w konkursie można było wygrać różne gadżety Steny i bilet na kolejny rejs).
Zaokrętowanie na prom Stena Spirit odbyło się wjazdem dla samochodów po odczekaniu w kolejce na załadowanie TIR-ów. Później do kabin i do wyboru – kolacja (nie była w cenie), sklep wolnocłowy, dyskoteka, spa, telewizja i inne rozrywki.
Kabinę mieliśmy czteroosobową na dwie osoby , kabina klasy comfort, bez okna. Całkiem przyjemna i przestronna (standardowa 2 osobowa jaką kiedyś płynąłem na promie Stena Baltica jest klaustrofobicznie mała i ma 2 łóżka jedno nad drugim) .
Noc minęła spokojnie, choć niestety trafiliśmy na grupę rozwrzeszczanych bachorów kilka kabin dalej , na szczęście odpadli po 12-ej, potem tylko „radosny ” powrót imprezowiczów z kabiny obok nieco po 2-giej i dalej już było cicho.
Rano od 7-ej śniadanie w formie szwedzkiego stołu (w cenie rejsu), i trochę po 9-ej zjazd z promu w Karlskronie.
Tak jak pisałem wcześniej do wyboru były 4 trasy, od bardzo lekkiej i turystycznej – 45 kilometrowej po Karlskronie i jej najciekawszych miejscach, po ekstremalnie trudną 200 kilometrową. Po zjechaniu z promu można było ustawić się za przewodnikiem odpowiednim dla wybranej przez siebie trasy , lub pojechać sobie dalej samodzielnie. My wybraliśmy tą drugą opcję. Jako , że w Karlskronie już byliśmy, chcieliśmy odwiedzić sobie najciekawsze miejsca.
Trasy były bardzo dobrze opisane, a dodatkowo na skrzyżowaniach ścieżek rowerowych namalowane były strzałki w wybranych kolorach zgodnych z wybraną trasą. Bardzo to pomocne i dobrze zorganizowane. Dodatkowo po Karlskronie krążyli piloci pomagający zagubionym, jeździł też wóz techniczny z ratownikiem medycznym. Świetna organizacja !
Po objechaniu Karlskrony pojechaliśmy na przystań z której odchodzą promy na wyspę Aspö. Prom jest darmowy, odchodzi miej więcej co godzinę. Na wyspie odwiedziliśmy twierdzę Drottningskär, jednak szybko uciekliśmy stamtąd z powodu tłumów rozwrzeszczanych rodaków…
Objechaliśmy sobie wysepkę (pętla jakieś 9 km) i po 1,5 godziny wróciliśmy promem do Karlskrony.
W Karlskronie małe zakupy i kierunek prom. Na sam koniec zlało nas okrutnie , bo przyszła wielka ulewa choć cały dzień pogoda była piękna – ciepło i słonecznie.
Odpłynięcie z Karlskrony punkt 20.00, na promie obiado/kolacja , spotkanie integracyjne z losowaniem nagród i spać. W Gdyni byliśmy krótko po 7-ej.
Ogólnie impreza świetna, bardzo dobrze zorganizowana choć jak dla mnie trochę zbyt liczna 😉 ale we wrześniu jadę znowu !
Koszt wyjazdu – 159 zł / osoba
Jak tylko skończę 20 lat to się będę musiał wybrać. Koniecznie ! 😉
Polecam, wyjazd jest świetnie zorganizowany i kosztuje naprawdę niewielkie pieniądze, szczerze polecam! Ja na pewno jade we wrześniu jeszcze raz.
No właśnie cena jak zobaczyłem bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Takie jedno pytanie mam jeszcze – te rowery jak płyną to są jakoś szczególnie pilnowane czy trzeba ufać ludziom ?
Niczego pilnować nie trzeba 🙂 jesteśmy na morzu nie ma gdzie uciec z rowerami 😉 a tak na poważnie rowery są na pokładzie samochodowym, pokłady są monitorowane, nikt nie ma wstepu na pokłady samochodowe podczas rejsu jak ktoś się boi o rowery można je sobie przypiąć do elementów kadłubu statku – przez cały prom biegnie rura do której można sobie rower przymocować. Poza tym – najważniejsze – płyniemy do Szwecji – w Szwecji , Dani Norwegii czy Finlandii nikt nie kradnie rowerów (chyba że Polacy…;) ) Podczas mojej ostatniej wyprawy na Bornholm nie miałem nawet zapięcia do roweru zostawiałem go z pełnymi sakwami wielokrotnie (tak jak i „tubylcy”) na wiele godzin bez opieki i nigdy nic mi nie zginęło. Tak samo w Karlskronie rowerów nie przypinaliśmy do niczego. Szwedzi i Duńczycy zabezpieczają rowery najczęściej zapinając małą blokadkę na koło taką mocowaną na stałe na rowerze i to nie z obawy o kradzież a raczej z obawy o głupie żarty czy napitą młodzież która dla zabawy przestawi czy schowa rower.
Jest naprawdę bezpiecznie . dla Polaków jest to często trudne aby się przełamać i przypinają czym tylko mogą do drzew czy innych przystanków wielkie u-locki – miejscowi patrzą na nas jak na idiotów kręcąc głową…
Jest bezpiecznie – nie ma się czego obawiać.