[Znowu eksperyment z tytułem jak z faka, lub superaka – a nóż zadziała i artykuł pobije rekordy oglądalności… 🙂 ]

Znana Wam dobrze z mojego bloga firma Navitel, wprowadziła ostatnio na rynek kilka nowych kamer samochodowych.

Dobry miesiąc temu, dostałem do przetestowania jedną z nich – Navitel NR200 NV. Spodziewany bądź co bądź koniec semestru na uczelni (tak tak w wieku 40 lat zachciało mi się nauki pobierać), oraz dużo mniej, a w zasadzie w wcale niespodziewana hospitalizacja piszącego ten tekst, spowodowała, że trochę zajęło zanim go przygotowałem. Niemniej w końcu przyszła pora na krótką recenzję tej kamerki.

Kamerki, która jak realnie policzyć, kosztuje tyle, co wątpliwej świeżości odmrażany dorsz usmażony w starej fryturze, sprzedawany jako „prosto z kutra”, w szczycie sezonu turystycznego (będącego jednocześnie sezonem ochronnym na tą rybę), we Władku czy innej Łebie.

 

źródło cytatu: portal natemat.pl https://natemat.pl/186955,swiezy-dorsz-w-smazalni-moim-zdaniem-to-niemozliwe-mowi-wlasciciel-kutra-i-sklepu-firmowego

Co więcej, po najnowszym „dziecku” Navitela, nie będzie niestrawności. Ale o tym na końcu.

Teraz, jak zwykle, po kolei:

Dane techniczne:

  • Procesor: MSTAR MSC8336
  • Sensor: SC2363 (night vision)
  • Rozdzielczość wideo – 1920х1080 Full HD, 30 fps w kompresji H.264
  • Obiektyw: szklany, 4-warstwowy o kącie nagrywania 120°
  • Złącza: miniUSB, microSD
  • Zasilanie: 12-24 V 1.5 A, poprzez złącze USB 2.0 DC 5 V 1 A
  • Bateria: Li-Pol, o pojemności 180 mAh 3.7 V
  • Format zapisu:  wideo – MP4 , zdjęcia – JPG
  • Długość nagrań wideo: 1/3/5 min, nagrywanie w pętli, nadpisywanie nagrań,
  • Złącze kart pamięci:  microSD do 64 GB (w tekście poniżej trochę więcej o doborze odpowiedniej karty)
  • Montaż: przyssawka
  • Funkcje dodatkowe: auto-start, G-sensor, Detekcja ruchu, tryb parkingowy, nagrywanie dźwięku, głośnik
  • W komplecie: Voucher na mapy Europy, Rosja, Białoruś, Kazachstan, Ukraina ważny 12 miesięcy

Zawartość opakowania:

W charakterystycznym dla Navitela kartoniku znajdziemy kamerę NR200 NV, uchwyt na szybę samochodową, zasilacz samochodowy, instrukcję obsługi kartę gwarancyjną. Na dokładkę licencja wspomniana wyżej licencja na Navitel navigator z mapami całej Europy wraz z Rosją, Białorusią, Kazachstanem i Ukrainą ważny przez 12 miesięcy od momentu aktywacji. Aplikacja działa na telefonach z Androidem i Windows Phone (na srajfonach niestety nie).

Wygląd/ budowa/ guzikologia:

Kamera wyglądem nieco przypomina testowany przeze mnie już 3 lata temu tutaj: Rejestrator samochodowy Navitel DVR R600. Układ klawiszy sterujących jest niemal identyczny, podobne są też wielkość, kształt i stylistyka.

U góry szyna montażowa do uchwytu,

na jednym z boków cztery przyciski do obsługi menu,

na drugim złączce mini USB (zasilanie i komunikacja z komputerem) oraz przycisk reset, typu dziurka.

Na dole złącze kart pamięci microSD oraz włącznik, będący jednocześnie przełącznikiem trybu pracy rejestratora.

Na froncie oczywiście spory obiektyw, głośniczek i mikrofon.

Całość sprawia bardzo dobre wrażenie, tworzywo jest dobrej jakości, obudowa spasowana jest wzorowo. Kamera niewielka, mieści się z powodzeniem za lusterkiem wstecznym, nie zajmuje zbyt wiele miejsca na szybie.

Wyświetlacz i menu:

Wyświetlacz ma 2 cale po przekątnej, wyświetla obraz z rozdzielczością 480 x 240 px.

Szału w jakości pokazywanego obrazu nie ma, ale jest zaskakująco czytelny pod silnymi nawet kątami. Piktogramy i informacje testowe pokazujące stan pracy kamery są niewielkie, acz czytelne bez większego wpatrywania się w nie. Kamerka pokazuje datę, godzinę, czas nagrania, oczywiście sam stan czy nagrywa, czy nie, oraz to czy, mikrofon zbierający dźwięki z kabiny pojazdu jest włączony, czy też wyłączony.

Menu jest czytelne, dostępne w kilku językach m.in. po Polsku. Wymaga opanowania kilku chwytów na akordeon 🙂 , ale chwila praktyki i wiadomo co gdzie jest. Kamera jest oczywiście dostarczana w formie plug&play, tak więc nawet nie ma co zbytnio zaglądać do tego menu, jeśli nie zależy nam na specyficznych, dostosowanych pod siebie ustawieniach.

Montaż na szybie samochodu:

Navitel zastosował tu najzwyklejszy uchwyt z pojedynczym przegubem kulowym, na przyssawkę, z wajchą blokującą.  Montowany jest on w szynie na górze obudowy kamery. Jeśli chodzi o trzymanie się na szybie, to jest wzorowe. Bardzo trudno oderwać przyssaną do szyby kamerę, bez zwolnienia blokady. Nie ma obaw o odpadniecie kamery podczas jazdy, nawet po sporych bezdrożach, silne słońce także nie robi wrażenia na przyssawce i kamera nie odlatuje z rozgrzanej szyby. Jak zachowuje się ta guma na mrozie niedane mi było i mam nadzieję jeszcze długo nie będzie dane sprawdzić.

Trochę gorzej odbieram sam montaż uchwytu w szynie kamery. Wchodzi to z oporem, nie zostawiając najmniejszego luzu. Może to być oczywiście plusem, bo kamera nie lata jak kot z pęcherzem, przez co zmniejszają się drgania i poprawia stabilność montażu. Z drugiej strony jednak, wyjęcie rejestratora z tego uchwytu, aby schować kamerę przed oczyma amatorów cudzej własności, jest niemal niewykonalne. Łatwiej i szybciej jest zdjąć całą kamerę z przyssawką i wrzucić do schowka, niż się z tym męczyć.

 

Przewód zasilacza do gniazda zapalniczki ma ponad 4 metry. Zakończony jest wtyczką miniUSB.

Navitelu – dwa pytania – dlaczego nie dużo popularniejszym i walającym się po każdym aucie w niezliczonej ilości microUSB, i dlaczego nie kątowym w górę lub dół  ?!? 🙂 Byłoby praktyczniej i estetyczniej (diabeł pewnie tkwi tam gdzie zawsze czyli w excelu – pewnie cenowo musiało by być troszkę drożej – tak czepiam się bez sensu jak zwykle).

No dobra tyle teorii, teraz to, co w rejestratorach najważniejsze, czyli jakość nagrań.

Przykładowe nagrania przy świetle dziennym:

Jak widać na nagraniach, ostatnio spędzałem więcej czasu w kaszubskich lasach, niż na ruchliwych drogach, ale była okazja i pojeździć po mieście. Przy okazji lasów widać za to doskonale jak fajnie taka prosta i tania kamera radzi sobie w sytuacjach dużego kontrastu oświetleniowego. Ciemny las, ostre słońce przebijające między drzewami, jazda pod oślepiające słońce nie robią na NR200 NV większego wrażenia. Spadek jakości oczywiście jest zauważalny, fizyki się nie oszuka, niemniej jak na wyrób z dołu półek cenowych jest moim skromnym zdaniem świetnie. Nie widać przy okazji niemal żadnej pikselizacji ani smużenia (przynajmniej na oryginalnym nagraniu – jutjub od siebie dodał sporo pikseli podczas konwersji). Rzuca się jedynie w oczy brak jakiejkolwiek powłoki polaryzacyjnej, przez co duża liczba odbić śmietnika, który mam na podszybiu i samej deski rozdzielczej.

Przy równomiernym oświetleniu jest jeszcze lepiej, jakość jest niemal idealna i nie ma się kompletnie do czego przyczepić. Kolory oddane są bardzo wiernie, kontrast, balans bieli, ostrość w całym kadrze bez zarzutu.

Widoczność tablic rejestracyjnych jest świetna, zarówno w centrum, jak i po bokach kadru. Nie ma przy tym większego znaczenia prędkość poruszania się, niemal w każdych warunkach przy dziennym świetle można odczytać tablice, także aut nadjeżdżających z przeciwka.

Kilka przykładów:

Jakość nagrywania w nocy:

Skrót NV w nazwie oznacza Night Vision. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że kamera powinna w nocy widzieć niemal jak w dzień 🙂 przynajmniej w teorii. A jak jest w praktyce? Zaskakująco dobrze jak na tej klasy sprzęt. Nagrywany obrazek jest mocno podbity w cieniach, tak aby wydobyć jak najwięcej szczegółów. Traci przez to oczywiście trochę na plastyce, ale nie tak mocno jak się spodziewałem i co także mnie zaskoczyło nie szumi jakoś szczególnie. Sensor kamery zbiera bardzo dużo z tego, co dzieje się wokół pojazdu. Najbardziej widać to, na niemal kompletnie ciemnych, uliczkach osiedlowych. Rzadko która kamera samochodowa, pokazuje tak wiele z tego co stoi zaparkowane po bokach jezdni i z pewnością nagra czającego się do skoku pieszego czy tzw. bąbelka na hulajduszy. Rejestrator więcej traci w szczegółach. Tablice rejestracyjne są dosyć trudne do odczytania. Zwłaszcza w rogach kadru. Jest także silne zjawisko „oślepiania” kamery przez odbite od tafli rejestracyjnych świateł auta. Ot fizyka i budżet 🙂

Kilka przykładów:

Wziąć trzeba oczywiście pod uwagę, że nagrań dokonywałem w podczas padającego deszczu i część winy za słabą widoczność tablic rejestracyjnych ponosi zachlapana przednia szyba auta. Woda na szybie, której wycieraczki mojego wehikułu, rodem z fabryki w rumuńskim Mioveni, nie nadążały odbierać, utrudniała zadanie kamerze Navitela. Takie warunki jednak panują na drogach. Także i podczas takich warunków dochodzi do największej ilości wypadków, zatem nagrania te są moim zdaniem najbardziej miarodajne.

Summa summarum jest całkiem nieźle jak na sprzęt z półki budżetowej. Przydałoby się, aby numery rejestracyjne były odrobinę choć bardziej czytelne, wziąć trzeba jednak sporą poprawkę na cenę tego urządzenia.

Niemniej to, jak doszło do nocnego zdarzenia, kolizji czy wypadku kamera NR200 NV na pewno pokarze i zrobi to bardzo dobrze, na kompletnie nawet ciemnej ulicy.

Wady:

Oprócz wspomnianego wyżej sposobu montażu kamery w uchwycie, w zasadzie nie znalazłem żadnych innych większych wad tego wideorejestratora. Jedno, o czym warto wspomnieć, to to, że na początku testów resetował mi się on losowo, wyłączał i przestawał nagrywać.

Napisałem w tej sprawie do producenta i zasugerowano mi możliwy problem z kartą pamięci.

Aby testy były powtarzalne, używam zawsze jednej i tej samej karty – Toshiba SDHC class 10 o pojemności 16GB, byłem zatem nieco sceptyczny do tego wyjaśnienia. Okazało się jednak, że panowie z Navitela mieli rację.

Po wymianie karty na SanDisk Ultra o pojemności 32 GB problem całkowicie zniknął. Producent zaleca właśnie karty o minimalnej pojemności 32 GB, w klasie co najmniej 10 oczywiście i szybsze. W świetnej cenie kupisz karty SandDisk tutaj: KLIK

Podsumowując:

Ta bardzo przyzwoicie nagrywająca kamera kosztuje zaledwie 129 zł i jak to często bywa w przypadku Navitela, w komplecie odstajemy licencję na oprogramowanie mapowe Navitel Navigator. W tym wypadku z mapą całej Europy Zachodniej i Wschodniej.

źródło – Navitel

Jak więc dobrze policzyć, kamera Navitel NR200 NV kosztuje realnie jakieś 50 złotych! Reszta to cena licencji za bardzo dobre mapy. 50 dych za tak fajnie nagrywający sprzęt!

Tytuł, który zaproponowałem, wydaje mi się więc więcej niż prawdziwy 🙂

Tak więc – drżyjcie nadmorskie smażalnie!

A czytelniku – daruj sobie lepiej tego odmrażanego dorsza, podanego na plastiku, z równie plastikowymi, gubiącymi zęby sztućcami, a w to miejsce, kup sobie Navitela NR200 NV 🙂 Pożytku będzie więcej.

Dołączonym do zestawu Navigatorem wytyczysz sobie trasę do Miskolca, na Węgrzech, pojedziesz kawałeczek dalej do pobliskiego Lillafüred, nagrasz rejestratorem NR200 NV niezapomniane widoki Gór Bukkowych.

A na miejscu przy hotelu Palotaszálló, za jedyne 2200 forintów (mniej niż 30 PLN), zamówisz coś takiego:

Czyli sült pisztráng hasábburgonyával. W wolnym tłumaczeniu z węgierskiego na ludzki  – świeżo złowionego w pobliskim stawie, smażonego w świeżym oleju(!), a nie starej fryturze, tłuściutkiego pstrąga, z frytkami, surówkami i pysznym sosem, podanego na prawdziwym talerzu, z prawdziwymi sztućcami. Do tego lokalne Borsodi z kija za 400 forintów, oczywiście ze szklanki, a nie plastikowego kubka. Smakuje to obłędnie!

A Świat staje się jakiś taki znośniejszy 🙂

Czuwaj!

 

Sprzęt do testów udostępniła firma Navitel.

Karta pamięci Sandisk została nabyta drogą kupna przy współpracy z moim prywatnym kontem bankowych.

Link do ofert z kartą Sandisk jest linkiem afiliacyjnym. Jeśli dokonasz zakupu za jego pomocą, kilka centów z tego zakupu dostanę jako prowizję (dla Ciebie cena jaką płacisz się nie zmienia). Jeśli się na to nie zgadzasz, wyszukaj proszę odpowiednią ofertę samodzielnie w serwisie Aliexpress, albo kup w lokalnym sklepie.

To może Ciebie zainteresować:


4 komentarze

  1. Robek

    Wszystko super, tylko ten świeżutki pstrąg z tego stawu, najprawdopodobniej był karmiony jakąś sztuczną paszą, więc też jest g…o wart! Smacznego!

    Odpowiedz
    • vadim

      Dziękuję!
      Na początek proponuję zluzować, nie trzeba wszystkiego co piszą w internetach brać tak śmiertelnie poważnie 🙂 Tekst ma charakter luźny, wesoły, może ciut ironiczny.

      A teraz będzie bardzo poważnie:
      Wolę tego hodowanego sztuczną paszą w kontrolowanych warunkach w górskim stawie, niż tego dorsza złapanego zimą, głęboko zamrożonego przez pół roku w oczekiwaniu na sezon turystyczny.
      Dorsza wykarmionego na ścieku zwanym morzem Bałtyckim z pokładami iperytu, ropy z zatopionych tankowców, ściekami z polskiego i rosyjskiego wybrzeża i całym tym syfem, który spływa z dróg, pół, jezior i rzek wpadających z wszystkich okołobałtyckich krajów.
      Dzięki, wybieram węgierskiego pstrąga – taniej, smaczniej, zdrowiej.

      Pozdrowienia i również smacznego życzę 🙂

      Odpowiedz
  2. Qwerty

    Jeśli chodzi o smacznego pstrąga, to ja polecam złapać go sobie np. w rzece Alsterån i zjeść grillowanego na dzikim szwedzkim biwaku 🙂 Smacznego!

    P.S

    Już mam slinotok 😉 No nic, muszę czekać cierpliwie do końca sierpnia!

    Odpowiedz
  3. Tylak

    Montaż jest nadziewany. Mam taki w podobnej kamerce i pękł mi przy próbie zmiany ustawienia kamerki przy temperaturze nieco poniżej 0.

    Odpowiedz

Komentarze