Camping 20 w Przywidzu – pozytywne zaskoczenie
Jak już nie raz pisałem, podróżując rowerem po okolicy bliższej lub dalszej szczególnie w Polsce, wolę nocować na kempingach, polach namiotowych i tym podobnych przybytkach niż „na dziko”. Czasem i tak się zdarzy, ale zdecydowanie wolę mieć dostęp do wody, prysznica czy toalety, oraz mieć choć niewielkie poczucie bezpieczeństwa w nocy w postaci ogrodzonego terenu. Podróżuję z reguły sam, ma więc to jakieś realne uzasadnienie.
Nocowałem już na wielu różnych kempingach w Polsce i za granicą (część z nich znajdziecie na tym blogu) i niestety standard polskich odbiega przeważnie od tych zagranicznych, zwłaszcza skandynawskich. Nie piszę tu w cale o zapewnieniu jakichkolwiek luksusów – ot o dbałość obsługi o czystość, zapewnienie niezbędnego minimum w postaci dostępu do czystych toalet i pryszniców z ciepła wodą, nie oszukiwanie na cenach i zwykłą ludzką życzliwość.
Podczas czerwcowej dwudniowej wycieczki po okolicach kociewsko/kaszubskich pierwotnie miałem zanocować na polu namiotowym w Skarszewach. Niestety jak się okazało – pisałem o tym tutaj – na polu namiotowym prowadzonym przez GOSiR Skarszewy nie wolno nocować pod namiotem…
Podziękowałem zatem gminie „przyjaznej” turystom i pojechałem dalej do Przywidza na Kaszubach.
Znaleźć Camping 20 w Przywidzu jest bardzo łatwo. Jadąc od Kościerzyny trzeba skręcić w prawo tuż przed kościołem katolickim. Jadąc od Gdańska, analogicznie w lewo tuż za kościołem.
Na wjeździe znajduje się po prawej stronie recepcja, po lewej jadłodajnia i bar z tarasem z przepięknym widokiem na Jezioro Przywidzkie Małe.
Formalności meldunkowych trzeba dokonać własnie na recepcji. Ceny są umiarkowane. Za pobyt 1 osoba + 1 namiot zapłaciłem 18 zł + 2 zł podatku miejscowego. W cenie korzystanie z węzła sanitarnego i prysznica. Za dopłatą można podłączyć się do prądu. Poniżej pełna tabela opłat.
Pole położone jest pięknie – na stoku bezpośrednio przy linii brzegowej wspomnianego już Jeziora Przywidzkiego Małego.
Widok jest świetny z każdego miejsca. Gdzie okiem sięgnąć jezioro i las.
Camping składa się w sumie z trzech części.
Najwięcej miejsca zajmują domki kempingowe na szczycie stoku. Jest ich kilkanaście w różnym standardzie, od luksusowych i drogich „apartamentów szwajcarskich” (cokolwiek to znaczy 🙂 ) po dostępne w całkiem przystępnej cenie zwykłe tradycyjne domki kempingowe.
Przed domkami w stronę jeziora znajduje się węzeł sanitarny – biały budynek z toaletami, prysznicami oraz miejscem do mycia naczyń. Obok miejsce na ognisko oraz boisko do gry w gry zespołowe wszelakie.
Niżej jest pole namiotowo/kempingowe. Teren nie jest duży ale dobrze utrzymany. Nie ma kamieni, korzeni ani śmieci. Grunt jest miękki więc nie ma problemu z wbiciem szpilek od namiotu. Jest sporo stolików z ławkami gdzie można przygotować posiłek czy posiedzieć i wypić kawę (szkoda, że nie przenośnych, w stylu skandynawskim) .
Brak mi tylko cienia, drzew jest dosłownie kilka i tylko w ostatniej linii przy drodze. Do tego okupowane są przez cały dzień przez osoby korzystające z kempingu tylko za dnia. Właściciele umożliwiają płatny wjazd na pole i dostęp do plaży wraz z infrastrukturą kempingu bez nocowania na nim. Nie mam nic przeciwko, jednak osoby te zajęły wszystkie najbardziej odpowiednie do rozłożenia namiotu miejsca – na płaskim terenie i pod nielicznymi drzewami w cieniu.
Zmuszony byłem więc rozłożyć namiot w pełnym słońcu i na lekkiej stromiźnie, co w nocy dało się we znaki, kilka razy wyjechałem z materaca 🙂 . Jak już wspominałem pole nie jest duże – zmieści się na nim kilkanaście przyczep i tyleż namiotów. W sezonie może być tłoczno.
W budynku sanitarnym dostępne są toalety i prysznic. Nie wiem jak jest w damskim ale w męskim są trzy toalety, jeden prysznic, pisuar i kilka umywalek. Wygląd sanitariatów na kolana nie rzuca, ale jest czysto.
Ciepła woda pod prysznicem dostępna jest bez dopłat. Z tyłu budynku jest miejsce do zmywania naczyń – tu już przydałby się porządny remont. Dwie umywalki dosyć mocno poobijane i po prostu brudne, tak jak i ich baterie. Przed budynkiem jest miejsce zrzutu toalet chemicznych.
Ogólnie bardzo pozytywne wrażenia.
Trzecią częścią campingu jest pas nabrzeżny – malutka piaszczysta plaża, spory pomost, wypożyczalnia sprzętu pływającego (kajaki, rowery wodne), oraz miejsce na grilla.
Camping 20 bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Teren dobrze utrzymany, miejsce na namioty odpowiednio przygotowane, wolne od kamieni, śmieci, skoszona trawa. Dużo ławek i stolików. Co kilka naście metrów śmietnik na odpadki (na bieżąco wywożone !). Na miejscu bar i knajpka z jedzeniem, wypożyczalnia kajaków, w pobliżu sklep spożywczy. Czego chcieć więcej ?
Standard prawie Skandynawski. Prawie – jak zwykle muszę coś znaleźć, żeby się przyczepić 🙂 .
Jedna rzecz jest zależna od właścicieli – brak segregacji odpadów, warto byłoby postawić kontenery na plastik, papier i szkło aby nie trzeba było wszystkiego wyrzucać razem do jednego kubła na śmieci.
Druga zależna niestety od gospodarzy nie jest, a strasznie denerwuje i nie daje spać…
Okoliczne przybytki w których w sobotnie (a w sezonie pewnie nie tylko sobotnie) wieczory urządzane są dyskoteki oraz ludzie z tych rozrywek korzystający. Podczas mojego krótkiego pobytu z soboty na niedzielę były co najmniej dwie lub trzy przekrzykujące się nawzajem dyskoteki. Jedna z nich byłą chyba zaraz za płotem, z kolejnych „muzyka” niosła się po jeziorze. Hałas niemiłosierny i żeby to choć była muzyka… Spać się w każdym razie nie dało.
Ok 3-ciej nad ranem dyskoteki ucichły, ale zaczęli wracać rozweseleni ich uczestnicy. Część niestety nocowała na Campingu 20. Trzeba było więc tradycyjnie, po polsku, podrzeć mordę, dać upust talentom wokalnym i w końcu kiedy głos zaniemógł, puścić kilka przebojów w stylu „ona tańczy dla mnie’ ze swojego „Passeratti w TDI” zaparkowanego przed domkiem kempingowym…
Odpadli o piątej, musiałem wstać o 7-ej żeby jechać dalej…
Tyle narzekania. Miejsce fajne, ale stopery do uszu obowiązkowe.
Polecam na krótszy i dłuższy odpoczynek nad malowniczym jeziorem niedaleko Trójmiasta.
No w końcu wróciły blogi rowerowe 😉
Którędy jechałeś z Przywidza do Gdańska?
🙂 hehe bo i pogoda ładniejsza i czasu trochę więcej 🙂 Z Przywidza jechałem prosto drogą 221 przez Kolbudy do Bąkowa, tam odbiłem do lasu i przez Otomin i Kiełpino. Wszystkiego jest ok 35 km.
Pozdrawiam!
A da się tam jakoś normalnie jechać? Są inne DDR-y poza DDR Kolbudy-Bąkowo?
🙂 Nie da się, chyba że lasami. Jedyny kawałek ddr-ki jest waśnie pomiędzy Bąkowem a Kolbudami, dalej trzeba drogą. Jest jakaś droga rowerowa wytyczona lasem, jak przebrnę przez inne tematy poszukam zdjęcia, zrobiłem jakąś tablicę informacyjną w Bąkowie na której była zaznaczona. Przez weekend poszukam i wkleję.
Jednak się myliłem, znalazłem zdjęcie tej tablicy jest tam link do tej strony: http://trzykrajobrazy.pl/rowerowe/ niestety mapy kończą się na Kolbudach. Kiedyś czytałem jeszcze o jakimś szlaku który biegnie od muzeum w Będominie przez lasy do Gdanska. Jak znajdę chwilę czasu to tego poszukam.
No trudno. Bo jak samemu to ulica jest ok, ale akurat do Przywidza w większej grupie planuję jechać i myślałem, że może są jakieś alternatywy ;). A ten link z pętlami co wrzuciłeś to bardzo fajny – na pewno przetestuje kilka z nich