Gdańsk – Skarszewy – Przywidz – Gdańsk – 110 km
Czas na krótki opis trasy jaką pokonałem rowerem w ubiegły weekend.
Trasę wytyczyłem za pomocą google maps i to był błąd, duży błąd. Muszę koniecznie kupić dobrą mapę Kociewia i Kaszub przed następnym wyjazdem…
Ale po kolei:
Sobota:
Wyjazd ok 9.00 z Kokoszek dalej do Kiełpina i przez las do Otomina. Droga w lesie jest w fatalnym dla rowerów stanie. Niedawno coś tam majstrowali i wyrównywali. Dziury faktycznie zniknęły jednak droga pokryta jest teraz kopnym piachem – jedzie się fatalnie.
W Otominie zrobiłem sobie krótki postój nad jeziorem. Było wcześnie rano więc nad jeziorem jeszcze pustki. Widać tam mocno brak opadów od kilku tygodni, poziom wody w jeziorze Otomińskim opadł o ładnych kilka metrów.
Z Otomina pojechałem lasem do Bąkowa gdzie odbiłem w prawo do Kolbud. To jedyny odcinek z drogą rowerową. W Kolbudach za rondem skręciłem w ul. Dworcową w kierunku Pręgowa. W Pręgowie w związku z kompletnym brakiem oznakowania pobłądziłem i nadrobiłem dobre 8 kilometrów jadą przez pomyłkę na Lisewiec.
Sugerowałem się drogą która wydała mi się iść w obranym kierunku, ale to nie było to 🙂 Na szczęście po jakimś czasie się zorientowałem, że coś jest nie tak i wróciłem. Zjechałem z drogi asfaltowej w polną w kierunku na Malentyn.
Droga jest fatalna, rozjeżdżona przez ciężarówki z pobliskiej żwirowni i kończy się rozwidleniem – oczywiście bez drogowskazów. Trochę na czuja skręciłem w prawo i dalej przez las. Po jakimś czasie zwątpiłem bo z drogi zrobiła się malutka wąziutka ścieżka przez las, ale jechałem dalej. Był to jak się okazało dobry wybór. wyjechałem w miejscowości Domachowo. Tam przeciąłem drogę 226 i dalej prosto do Zaskoczyna (droga także badziewna, polna i dziurawa). Z Zaskoczyna pojechałem dalej prosto do Czerniewa.
W Czerniewie w prawo w ul. Gdańską i dobrą asfaltową drogą do Granicznej Wsi.
W Granicznej Wsi odbiłem do lasu – chciałem obejrzeć obóz Grenzdorf – filię nazistowskiego obozu Stuthhof a raczej teren po nim i pomnik, bo z samego obozu nic nie zostało.
Dojazd jest o dziwo bardzo dobrze oznakowany. Od głównej drogi trzeba odjechać na ok 2 kilometry w las. Jak wygląda to miejsce opiszę osobno – zdecydowanie warto tam zajechać.
Wróciłem do Granicznej Wsi i pojechałem dalej do Pawłowa, z Pawłowa do Przerębskiej Huty, miejscowość Rusia do Skarszew.
W Skarszewach chciałem zanocować na polu namiotowym, niestety jak się okazało na skarszewskim polu namiotowym nie wolno nocować pod namiotem. Pisałem o tym tutaj.
Zapadała więc decyzja pojechania do Przywidza.
Cofnąłem się przez Skarszewy tak jak przyjechałem, niestety znowu z uwagi na brak oznakowania coś popieprzyłem i skręciłem na miejscowość Wilcze Góry. TO BYŁ BŁĄD. Nie pierwszy i nie ostatni 🙂
Fatalna polna dziurawa droga, masa podjazdów, jeszcze więcej rozjazdów bez oznakowania. Jakoś dotarłem do pola golfowego w Postołowie. Tam musiałem skręcić w las aby dojechać do Pawłowa przez które już jechałem. To był kolejny błąd. Trasa wytyczona przez google maps tak właśnie prowadziła więc pojechałem. Droga zwężała się coraz bardziej aż przeszła w coś co przypominało raczej ścieżkę wydeptaną przez zwierzęta. Ale jechałem dalej aż dojechałem do… bramy, drzwi do lasu…
Na szczęście dało się to otworzyć. Dalej ścieżka prowadziła przez pola jakiegoś gigantycznego gospodarstwa rolnego. Po ok 1,5 km kończyła się kolejną bramą i ogrodzeniem po horyzont. Na szczęście także dała się otworzyć…
Dalej przez chwilę było lepiej – wróciłem na asfalt Graniczna Wieś – Pawłowo. W Pawłowie odbiłem w kierunku drogi 226 przez miejscowość Drzewina. Podjazdy, podjazdy i jeszcze raz podjazdy. Upał straszny już dawał mi się we znaki ale dotarłem do drogi 226. Tu zgodnie z tym, co chciało google maps, przejechałem 226 na wprost i pojechałem w las. KOLEJNY BŁĄD 🙂 Po kilku kilometrach droga znowu zaczęła się zwężać (o masakrycznych podjazdach chyba nie muszę już pisać – są wszędzie 🙂 ) i skończyła się rozjazdem i szlabanem. Wg googla musiałem skręcić przy szlabanie w lewo. Nie miałem zbytnio wyjścia i tak pojechałem. Zgadnijcie – KOLEJNY BŁĄD 🙂
Ten odcinek w większości pokonałem pieszo, pchając rower. Ścieżynka miała miejscami szerokość kilkunastu centymetrów a po obu stronach błoto, bagno, las i krzaczory.
Po kilkudziesięciu minutach dotarłem do drogi 223. Tam postanowiłem podziękować googlowi i odbiłem w 223 w lewo a nie tak jak chciał dalej na wprost polnymi drogami przez las. 223 dotarłem do skrzyżowania z 221 w którą skręciłem w prawo. Dalej już prosto i wygodnie asfaltem przez Trzepowo do Przywidza.
W Przywidzu nocleg na Campingu 20 – opis tutaj.
Łączny dystans 75 km, czas całkowity z postojami i błądzeniem 7 godzin 49 minut.
Niedziela
Wczesna pobudka, zwinięcie obozu i w drogę. Niestety pogoda się popsuła i strasznie wiało, na szczęście w plecy a nie tradycyjnie w pysk ! 🙂
Na początku odbiłem na most pomiędzy jeziorami Przywidzkimi w kierunku Pruszcza. Spotakłem dzień wcześniej znajomych którzy zaprosili mnie na poranną kawę do swojej „daczy” na wzgórzu w okolicach Przywidza. Wzgorze okazało się morderczym ponad kilometrowym podjazdem… Niezła pobudka.
Po kawie wróciłem do Przywidza i odbiłem w prawo w drogę 221. Tą drogą już prosto do Kolbud, skok na DDR-kę do Bąkowa, przez las do Otomina i tak jak przyjechałem dzień wcześniej – Kiełpino i Kokoszki.
Dystans : 36 km, czas: 3 godz. 16 minut łaącznie z kawką u znajomych, samej jazdy jakieś 2 godzinki z hakiem
Wszystkiego wyszło nieco ponad 110 km.
Trasa trudna zarówno w nawigacji jak i samej jeździe. Cała masa stromych podjazdów, kompletny brak oznakowania i debilnie wytyczona przez googla trasa wąziutkimi leśnymi ścieżkami. Zdecydowanie nie na cienkooponiasty rower treningowy z sakwami. „Góralem” było by znacznie łatwiej.
Ale nic to, pierwsza w tym sezonie dwudniówka (i mam nadzieję nie ostatnia 🙂 ) zaliczona.
Witam,
Oj tak, znam te sprawy, można się pogubić, ma to dobre i złe strony.
Złe to że można się wpakować w krzaczory a dobre, to że zawsze coś nowego można zobaczyć.
Jest oczywiście sprawdzony bezpieczny szlak, ale wtedy gdzie przygoda .