ZOO w Kaliningradzie
Podobno będąc w Kaliningradzie koniecznie trzeba odwiedzić ZOO. Tak więc zrobiłem i… nie trzeba.
Ale po kolei.
Zoo w Kaliningradzie, a właściwie w Koenigsbergu założono w 1896 roku. Jest to jeden z największych i najstarszych ogrodów zoologicznych w Rosji. Mieści się obecnie w samym centrum wielkiego miasta przy Prospekcie Mira 26. Na około bloki mieszkalne, ruchliwe ulice i zgiełk miasta. W środku dużo zieleni, zachowane historyczne budynki i wybiegi dla zwierząt.
Niestety całość robi dosyć przygnębiające wrażenie. Zwierzęta mają bardzo mało miejsca, niemal zaglądają do okien okolicznych mieszkańców (patrz zdjęcia żyraf).
Wybiegi są bardzo małe i w bardzo złym stanie. Żyrafy chodzą w kółko po trawniku na którym niczego oprócz trawy nie ma, słoń ma kilkadziesiąt metrów kwadratowych betonowego wybiegu otoczonego ostrymi kolcami zatopionymi w betonowym ogrodzeniu, tygrysy mają tylko kawałek drewnianego podestu z przywiązaną bojką jako zabawką, a niedźwiedzie bytują na wybiegu z 1936 roku , który nie zmienił się do dzisiaj.
Największym szokiem było dla mnie jednak zachowanie odwiedzających. Praktycznie wszyscy dokarmiali zwierzęta, wszystkim tym co akurat mieli pod ręką. Chleb, chipsy, jabłka, cukierki i inne „frykasy” . Obsługa parku próbuje reagować ale na nie wiele się to zdaje.
Zagadnięty przeze mnie pracownik zooparku bezradnie wzruszył ramionami i mówi „u nas liudi takoje, niczewo nie panimajut”. Próbuje interweniować, wzywać ochronę, nawet policjantów, ale jest to walka z wiatrakami . On może tylko prosić, informować czasem nawet krzyczeć. Wyposażony jest tylko w gwizdek który raz po raz słychać było podczas całej mojej wizyty w ZOO.
Taka tradycja…
Zwierzęta niestety przyzwyczaiły się do tego że są dokarmiane przez zwiedzających, niedźwiedź brunatny nawet siada i macha łapą, bo wie , że wtedy dostanie coś do jedzenia.
Nie polecam.
2 komentarze