1/3 testu sakw rowerowych Kellys Hook
Po dwu-tygodniowej przerwie spowodowanej nagłym zmasowanym atakiem anginy wyjechałem dzisiaj pierwszy raz na małą przejażdżkę. wszystkiego nieco ponad 8 km, więc spacerek. Pogoda świetna , ciepło , ale wiatrzysko straszne prosto w pysk i to akurat na górce przy Decathlonie ;(.
Ale nie o tym.
Wziąłem ze sobą 1/3 niedawno kupionych sakw rowerowych Kellys Hook. 1/3 bo nie miałem dzisiaj czasu na gruntowne testy i wziąłem tylko małą torebkę mocowaną na bagażnik.
Tej części sakw raczej nie będę zabierał na żadne dalsze wyjazdy, bo w tym miejscu na bagażniku będzie przytroczony namiot, ewentualnie worek transportowy.
Sakwa mocowana jest do bagażnika na cztery „rzepy”, oraz pasek zaczepiany za sztycę siodła.
Mocowanie jest pewne, sakwa nie przesuwa się, nie lata po bagażniku.
Pojemność całkiem spora, miałem wewnątrz aparat, tablet i było jeszcze sporo miejsca, dodatkowo, można podnieść dodatkowy „komin” , ukryty pod zamkiem i pojemność zwiększa się niemal dwukrotnie. Spokojnie zmieści się tam np. ortalionowa kurtka.
Torba wykonana jest dosyć solidnie, pewne obawy mam tylko do pasków mocujących z „rzepami” . jak się to zabrudzi to po jakimś czasie mogą być problemy z mocowaniem (to tylko moje gdybanie, bo jest to naprawdę solidnie zrobione).
Właściwie nie widzę zastosowania dla tej torby i zastanawiam się czy jej nie pogonić na portalu na „a” . Na co dzień wożę widoczną na zdjęciach sakwę boczną w której trzymam m.in. sprzęt do napraw, dętki itp więc taka górna mi się raczej nie przyda.
Jeden komentarz