||

Łosie, foki i… pchły, czyli jak zwiedzamy Szwecję i Danię

Zarówno Szwecję jak i Danię uwielbiam. Mógłbym tam mieszkać, mógłbym tam żyć. Trudno mi nawet wskazać, który z tych krajów lubię bardziej.

Płónocno – zachodnia Jutlandia, Dania

Dania to cudowne krajobrazy, przyjaźni ludzie, wielkie, piaszczyste plaże nad Morzem Północnym, na które można wjechać kamperkiem, piękne wyspy, dbałość o czystość i porządek.

Rømø, Dania

Szwecja, to również piękne krajobrazy, przyjaźni ludzie, bezkresne lasy, cudne bałtyckie plaże, łosie!, wyspy, kolorowe, drewniane domy.

Neptuni åkrar, Olandia, Szwecja

Z racji sposobu naszego poruszania się, lekkie wskazanie jest na Szwecję, która jest zdecydowanie bardziej przyjazna dla biwakujących „na dzikusa”. Obowiązuje w niej prawo Allemansrätten pozwala stanąć na noc niemal wszędzie w naturze. Więcej o tym pisałem już jakiś czas temu, tutaj: Szwecja – wszystko co musisz wiedzieć o biwakowaniu kamperem, przyczepą lub z namiotem

Szwecja jest też zauważalnie tańsza, dla takich biedaków jak my.

Rømø, Dania

Z kolei łatwiejszy dojazd, brak konieczności płynięcia promem, mniejsze odległości i wspaniałe plaże Jutlandii, Rømø, mierzei Holmsland, Skagen i wielu wielu innych miejsc, wyrównują szalę na korzyść Danii. O miastach nie piszę i nie porównuję, bo miast nie cierpię i raczej omijam szerokim łukiem.

Trudny wybór, ale nie o tym dzisiaj.

Każdy nasz wyjazd do Szwecji, lub Danii, zaczyna się od takiego „mniej więcej” zaplanowania trasy. Zaplanowania trasy, jednak w sposób, mam wrażenie inny od standardowego. Nie szukamy zamków, pomników, muzeów, turystycznych miast i tym podobnych atrakcji.

Po pierwsze, szukamy gdzie najczęściej pojawiają się… foki i łosie.

Okolice Markaryd, Szwecja

To obowiązkowy punkt programu. Foki i łosie muszą być! Foki częściej w Danii (Skagen!).

Grenen, Skagen Odde, Dania

„Rogacze” :), oczywiście w Szwecji .

Okolice Markaryd, Szwecja

Drugi punkt programu, to po szwedzku Loppis, a po duńsku Loppemarked. Oba te słowa, oznaczają mniej więcej to samo, czyli pchli targ (od loppe – pchła).

Duńczycy i Szwedzi opracowali do perfekcji „recycling” przedmiotów codziennego użytku. Lampy, lampki, świeczniki, figurki, talerze, aparaty fotograficzne, radia, widelce, filiżanki, zegary, ciuchy, książki, płyty, narzędzia i co tylko jest w domu, w momencie kiedy stanie się niepotrzebne, lub się znudzi, trafia do powtórnego obiegu.

Nie wyrzuca się tego do śmietnika, nie ląduje to w lesie, jak to się często dzieje w Polsce, a trafia do mniej lub bardziej zorganizowanego „loppemarketu”.

Są trzy główne typy tego typu miejsc.

  1. Duże kilkusetmetrowe hale. Często w większych miastach, choć i na prowincji też można je spotkać. Działają na różnych zasadach.
    Malmo, Szwecja
    Malmö, Szwecja

    W Szwecji jest np. w Malmö pchli targ prowadzony przez organizację kościelną, która swój „towar” pozyskuje z domów zmarłych parafian. Ktoś kto odejdzie, lub jego rodzina, przekazują wszystko co miała ta osoba tej organizacji.

    Malmo, Szwecja
    Malmö, Szwecja

    Od mebli po książki i ubrania. Wszystko to trafia do sklepu. Widziałem w nim nawet wypchanego rena…

    Malmö, Szwecja

    W Danii są np. tego typu wielkie sklepy prowadzone przez organizacje charytatywne jak Niebieski Krzyż, czy kościoły protestanckie. Są też podobne, acz mniejsze sklepy, działające trochę na zasadzie naszych, popularnych za PRL-u, komisów.

    Aarhus, Dania

    Ludzie wynajmują półkę, cały regał, lub nawet kilka regałów, na których stawiają wszystko co mają do sprzedania.

    Esbjerg, Dania

    Tego typu pchle targi popularne są szczególnie w Danii.

    Aabenraa, Dania

    We wszystkich tego typu dużych loppemarketach płaci się za zakupione rzeczy w kasie, czasem tylko gotówką, najczęściej można płacić kartą.

  2. Duże i mniejsze pchle targi na wolnym powietrzu.
    Malmö, Szwecja

    Najczęściej na parkingach przy marketach, lub na prywatnych dużych działkach. W Malmö przy markecie meblowym, w Lund na dużej prywatnej łące, w  Aarhus przy sklepie Fakta itd, itp.

    Lund, Szwecja

    Praktycznie w każdym większym miasteczku, co najmniej raz w tygodniu, w sezonie letnim, znajdziesz takie miejsce. Sprzedaż odbywa się najczęściej z bagażnika samochodu.

    Lund, Szwecja

    Sprzedający wystawiają swoje rzeczy otwierając bagażnik, wystawiają rzeczy przed auto, co bardziej zorganizowani mają stoliki, na których rozkładają swoje dobra. Raz, dwa razy w roku odbywają się też gigantyczne tego typu markety (zwłaszcza w Danii), na miejskich stadionach.

    Malmö, Szwecja

    Zjawiają się na nich setki sprzedających i tysiące kupujących. Płatność na takich marketach odbywa się najczęściej gotówką, lub popularnym w Danii systemem mikropłatności MobilePay, na numer telefonu komórkowego.

  3. Przydomowe i przydrożne małe stoiska. Spotkać je można najczęściej na prowincji.
    Okolice Ålbæk, Dania

    I w Szwecji i w Danii wyglądają podobnie. Stolik, wystawione na nim rzeczy na sprzedaż. W Daii obowiązkowo z duńską flagą. Płatność do skarbonki, ustawionej na stoliku.

    Okolice Ålbæk, Dania

    Liczy się uczciwość kupującego. Cena napisana jest, lub naklejona na sprzedawanej rzeczy. Niektóre z tych przydomowych pchlich targów są w stodołach, garażach, chlewikach.

    Okolice Skagen, Dania
    Okolice Skagen, Dania

    Prowadzą je najczęściej emeryci. Można wejść pooglądać, porozmawiać i wyjść z czymś ciekawym.  Ogrom tego typu miejsc jest na Bornholmie, na Olandii, jak i w prawie każdej mniejszej, lub większej szwedzkiej i duńskiej wiosce.

Tak więc jak wspomniałem na wstępie, szukamy z grubsza tego typu miejsc. Szczególnie tych większych, bo mają najczęściej strony internetowe i łatwiej je znaleźć wcześniej. Te małe, odnajdujemy przypadkiem. Jadąc wpatrujemy się zawsze w pobocze, szukając tego typu tabliczek ze strzałką:

Okolice Skagen, Dania

Co tam kupujemy ?

Moja szanowna małżonka na przykład przywiozła ostatnio z Danii to… :

Wszystko co widzicie na tym zdjęciu kosztowało nie  więcej niż 120 złotych polskich za całość. Ten wielki zegar kosztował 15 złotych. Komplet kawowy po 60 groszy za sztukę. Lampy wiszące po ok 10 złotych.

Ze Szwecji, podobny zestaw, za jeszcze mniejsze pieniądze:

To moja małżonka, ja natomiast, dla towarzystwa, buszuję na najniższych półkach. Tam, można znaleźć dla mnie najciekawsze rzeczy, czyli – narzędzia wszelakie.

Stare szwedzkie i zachodnio niemieckie narzędzia ręczne. Klucze, wkrętaki, szczypce, obcążki, kombinerki i wszelkie inne.

Szukam wszystkiego co ma napis „made in Sweden” lub „made in W. Germany”.

Z Danii, przywiozłem sobie taki zestaw:

Klucze, wkrętaki, cążki, szczypce do pierścieni segera i ściągacz izolacji.

Wszystko łącznie za 20 złotych. Solidne, trwałe 30 – 40 letnie narzędzia, które przeżyją wszystkie hipermarketowe kupowane obecnie.

Wspólną cechą wszystkich tych miejsc, są właśnie śmiesznie niskie ceny. Rzeczy kosztują symboliczne pieniądze, bo taka jest idea. Zamiast wyrzucić na śmietnik – sprzedać, wymienić, dać rzeczy drugie życie, nie dla zysku, nie dla zarobienia na tym kokosów, a po to, aby zmniejszyć ilość odpadów i niewielkim kosztem zmienić wystrój domu.

Szkoda, że polskie realia nie pozwalają na funkcjonowanie tego typu miejsc. Podatki, zusy , srusy i vaty skutecznie dobijają tego typu inicjatywy. Był kiedyś w Gdyni taki sklepik, ale szybko zwinął skrzydła.

W każdym razie, wizyta w co najmniej kilkunastu tego typu miejscach, jest obowiązkowym, a nawet podstawowym punktem, każdej naszej podróży do Szwecji i Danii.

To świetny pomysł na oryginalną pamiątkę z podróży, znaczenie lepszą niż kolejny magnes na lodówkę wyprodukowany u chińskich przyjaciół. Przy okazji możńa poznać ciekawe miejsca, z dala od turystycznych szlaków i podejrzeć, jak żyją lokalni ludzie.

Czuwaj!


Podobne wpisy

7 komentarzy

  1. Hej!

    W przeciągu ostatnich 3 tygodni przejechałem prawie 2k km głównie przez szwedzkie lasy oraz małe osady. Natknąłem się też na kilka loppis, w których próbowałem znaleźć coś niedrogiego i zarazem ciekawego dla siebie, lecz widocznie miałem pecha, ponieważ ceny wcale nie były tak niskie, jak pisze Vadim 🙁 np. ceny siekier sygnowane szwedzkimi markami i w cale nie w dobrym stanie technicznym 150-300 Koron. Szwedzi są bardzo oszczędnym narodem, więc w takich miejscach nie licz, że kupisz za bezcen rzeczy wartościowe. Fakt, faktem można kupić w loppis tanio niektóre przedmioty, ale to są głównie przedmioty których pełno w każdym polskim domu, na strychu i innej graciarni 😉 I pamiętajcie, że stary, siwy szwedzki emeryt, to też nie frajer, tylko wyspecjalizowany ekonomista, który chce odzyskać część wydanej kiedyś swojej kasy!

  2. Fajnie się czyta, ale nie są potrzebne te polityczne wtręty. Nie lubię czytać, że wszędzie dobrze, tylko nie u nas, „Panie, u nas to jest najgorzej, bo to, bo tamto.” Niepotrzebne ględzenie. Napisz Vadim jakie są podatki w Twojej ukochanej Szwecji, to ocenimy czy nasze Zusy i srusy nie są jednak lepsze. Dla informacji podam tylko, że osoby fizyczne płacą 50 procent podatku!!! A w kaczystowskim kraju ile płacisz podatku? A w Danii jak jest? „Przy zakupie samochodów w Danii pobierane są bardzo wysokie opłaty rejestracyjne, których wartość wynosi: 105% od pierwszych 79 000 koron duńskich ceny samochodu z podatkiem VAT łącznie oraz 180% od pozostałej części wartości samochodu.” Zwolnione są (a właściwie były elektryki, stąd boom na takie auta w Danii) Jaki podatek w Polsce? Żaden, nawet jesteś zwolniony z akcyzy kupując nowe auto
    Co do pchlich targów, których ponoć w Polsce nie ma, bo „rząd, Panie, je niszczy” – zapraszam do miejscowości Czacz, gdzie cała wieś żyje z handlu starociami, albo do Poznania na giełdę pod centrum handlowym M1, dokąd przeniosła się z dotychczasowej miejscówki w Starej Rzeźni.

    1. Dlatego ,,polacy” ktorzy zagranica pracuja ,sa traktowani jak niewolnicy,spia i zyja w warunkach uwlaczajacych czlowiekowi,ale…. oni pracuja na zachodzie,wstydza sie przyznac ,ze sklejaja koniec z koncem,ze biora pozyczki i oszczedzaja ,bo tacy ,,polacy” jak Vadim,nie wiem czy jest polakiem,twierdza ,ze lepsze obce g..no niz polski chleb.

      1. I pisze to koleś z mailem w domenie „web.de”… 🙂 Obce gówno zdecydowanie jest lepsze, po polskim chlebie mam cholerną zgagę i nie jadam go już od dobrych 15 lat , przestałem też jeść polskie wędliny jak zobaczyłem jak je robią w constarze u Kanii i innych tego typu miejscach , a jak zaczęli walić sól drogową do tego polskiego żarcia , to teraz kupuję tylko i wyłącznie zagramaniczne.

Komentarze