O kłopotach z gdańskim systemem rowerów sharingowych nazywanym Mevo, napisano już wiele. Nie będę i ja się pastwił, choć mam ku temu powody. W pierwszej edycji , która zakończyła się spektakularną klapą nie udało mi się ani razu wypożyczyć roweru miejskiego Mevo, co więcej operator Mevo działający w imieniu i na zlecenie miasta , zniknął m.in z moją kasą na koncie aplikacji.

Wpłaciłem kilkadziesiąt złotych , aby móc korzystać z roweru (głównie zależało mi na elektrycznych, bo mieszkam na „górnym tarasie” miasta) i ani razu, dosłownie ani razu nie udało mi się znaleźć wolnego, sprawnego, lub pozwalającego się wypożyczyć roweru…

Firma zdechła, miasto zerwało kontrakt, operator zniknął z kasą.

Ale nie o tym dzisiaj.

Miasto Gdańsk ogłosiło nowy przetarg, zaczęto dostarczać rowery, były nawet testy, pomalowano na nowo „stacje parkingowe” Mevo i znowu zdechło… Okazało się, że rowery które miały jeździć w Gdańsku, próbowały też jeździć w Sztokholmie. Próbowały, bo tam okazało się, że nie bardzo chcą, a jak już jadą to się lubią albo złamać, albo… zapłonąć. Użytkownicy zgłaszali też liczne problemy z aplikacją do wypożyczania, a sama firma nie dostarczyła na czas i na czas nie uruchomiła wszystkich rowerów zapisanych w umowie z miastem. Dziennik Svenska Dagbladet donosił, że ponad połowa e-bików była uszkodzona, a mimo to dostępna/ widoczna w aplikacji jako możliwa do wypożyczenia.

Ostatecznie po wypadku w którym ranny został jeden z użytkowników roweru miejskiego (pękła rama, a rowerzysta z obrażeniami trafił do szpitala) miasto zerwało umowę z firmą z firmą Inurba Mobility. Ta sama firma jest operatorem gdańskiego Mevo…

W Gdańsku też pojawiły się podobne problemy. Przede wszystkim firma dostarczyła do miasta te same rowery jakie (nie)jeździły w Szwecji.

fot. Piotr Wittman / www.gdansk.pl – materiały prasowe

 

Po drugie testy rowerów i aplikacji były przerywane, bo… nie aplikacja nie działała jak powinna, czyli to samo co w Sztokholmie.

Ostatecznie po raz kolejny przesunięto termin wyjazdu rowerów na ulice i obecna wersja mówi o wrześniu 2023, czyli dla wielu, po sezonie rowerowym. Ja co prawda jeżdżę cały rok, ale raczej drugi raz nie zaryzykuję straty pieniędzy i nie zostanę użytkownikiem nowego Mevo.

Zmieniono też dostawcę roweru i tu przechodzimy do sedna. Rowery ma dostarczyć firma Segway. Zastąpią one już częściowo dostarczone do miasta, jak się okazało wadliwe,  rowery włoskiej firmy Vaimoo.

fot. Piotr Wittman / www.gdansk.pl – materiały prasowe

Co to za rowery?

Wiadomo o nich niewiele. Miasto podaje, że bateria będzie miała 1033 Wh. Brak jest informacji o napięciu baterii. Deklarowany zasięg to 150km. Jest to mało realne do osiągnięcia, nawet biorąc po uwagę, że rowery te będą miały blokadę prędkości do 25 km/h. Mało realne, bo same ważą aż 40 kilogramów. Dorzucić do tego masę użytkownika, liczne strome podjazdy pomiędzy dolnym i górnym tarasem miasta, oraz pełne koła i robi się to mało możliwe do osiągnięcia. Te pełne koła, będą 26 calowe, bezszprychowe, z aluminiowa felgą. Z jednej strony to dobrze, bo ryzyko awarii, takich jak przebicia i scentrowanie koła zostaje wyeliminowane, z drugiej komfort jazdy będzie raczej na niskim poziomie. Rowery mają mieć „automatyczny system przełożeń” , cokolwiek to oznacza.

I to w zasadzie tyle z informacji technicznych do jakich udało mi się dotrzeć. Nie wiadomo jaki jest napęd, czy jest to mid czy hub, na jakim napięciu działa, jakiej jest faktycznej mocy itp. itd.

Mi osobiście ten rower bardzo przypomina rower elektryczny Bolt, który testowałem w Estonii, choć tamten był zdecydowanie lżejszy:

Pozostaje mieć nadzieję, że miasto, czyli my mieszkańcy, którzy za to płacimy, nie stracimy zbyt wiele. Bo że to będzie w końcu działać ja osobiście nie wierzę…

Czuwaj!

Jeśli znalazłeś artykuł ciekawym i / lub pomocnym nie pogniewam się jeśli postawisz mi filiżankę kawy: https://buycoffee.to/vadimontour lub http://www.ko-fi.com/vadimpacajev

 



Komentarze